sobota, 29 marca 2014

Rozdział Siódmy


Siedziałam sobie na kocu, gdyż z moją nogą w gipsie, za wiele nie zrobię. Przyglądałam się poczynaniom chłopców, z tego, co się dowiedziałam podczas jazdy mamy zaplanowany cały dzień zaczynając od zabawy a kończąc dużym ogniskiem. Na ten pomysł najbardziej ucieszył się nasz blondasem. Ja również byłam zadowolona gdyż to jedyny moment, w którym mogę coś zjeść. Spojrzałam w kierunku samochodu westchnęłam, to właśnie tam leży mój plecak ze słodyczami. Niestety chłopcy zamknęli pojazd a wiec nie mam jak się dostać po moją własność. Po chwili poczułam, że ktoś siada koło mnie. Odwróciłam wzrok w kierunku chłopaka. Z szokowana odsunęłam się od osoby. Nie spodziewałam się, że chłopak usiądzie tak blisko mnie. Nasze twarze dzieliło kilka milimetrów.
-Boże, przestraszyłeś mnie. – Złapałam się za serce. Było mi głupio w takiej sytuacji byliśmy już drugi raz. Jeszcze pomyśli, że robie to specjalnie.
-Haha, …co ty taka strachliwa? Chyba się mnie nie boisz?- Zapytał Zayn, przybliżając się coraz bliżej mnie.
Odwróciłam twarz w bok, zrobiło mi się strasznie gorąco, ale to na pewno nie wina słońca ani temperatury. To właśnie jego osoba sprawiała, że tak się czułam. Chłopak odwrócił moją twarz swoją dłonią, była taka delikatna. Nie mogłam spojrzeć w jego oczy, ponieważ jeśli to zrobię nie będę mogła już nigdy się im oprzeć i tak jest mi teraz ciężko.
-Tomi spójrz mi w oczy.- Poprosił mulat.
Westchnęłam, w końcu uniosłam wzrok do góry. Oj no wiedziałam, że tak się stanie, jego oczy wciągały mnie w otchłań, z której nie było ucieczki. Musiałam jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Przypomniałam sobie sytuacje, jaka miała miejsce w samochodzie. Powrotem odwróciłam twarz w bok.
-Nie rozmawiam z Tobą. – Powiedziałam obrażonym głosem.
-A, co ja takiego zrobiłem? Przypomnij mi-zapytał zdezorientowany chłopak.
-Powinieneś wstawić się za mnie w samochodzie jak Harry odkrył moje słodkości a ty się tylko ze mnie śmiałeś. Rozumiesz, co zrobiłeś odebrałeś mi mój kawałek szczęścia.- Powiedziałam.
-Oj nie obrażaj się na mnie. Po prostu byłem w szoku, ile tego nabrałaś. – Powiedział skruszony.
-Ale mi zszokowany, a śmiać się mogłeś.- Powiedziałam
Byłam na niego trochę zła, mógł mi jakoś pomóc wybrnąć z tej sytuacji, ale nie trzeba zostawić Tomi niech sobie sama radzi. Zobaczymy, jaka jest waleczna a ja w cale taka nie jestem może stwarzam taki obraz, ale tak naprawdę jestem wrażliwą osobą i łatwo mnie zranić. Po chwili byłam już obejmowana przez Zayna. To było apogeum wszystkiego, co teraz czułam. Jak ja dawno nie czułam ciepła drugiej osoby brakowało mi tego. Wiatr przenosił zapach perfum chłopak. Był cudowny. Mogłabym tak siedzieć do końca życia.
-Proszę nie gniewaj się na mnie. Co mam zrobić abyś mi wybaczyła?- Zapytał.
Po krótkiej chwili wpadłam na genialny pomysł. Uśmiechnęłam się szyderczo.
-Jest taka jedna mała rzecz, którą możesz zrobić.- Powiedziałam odwracając się do niego.
-O nie, nie podoba mi się ten ton głosu jak również ten uśmiech. Co ty kombinujesz? -Zapytał.
-To nie jest nic wielkiego, jak zdejmą mi gips pójdziesz ze mną do studia tatuażu.
-Ale, po co będziesz się tatuować, dziewczynie to nie pasuje.
-Powiedz czy mówisz mi to, aby mnie zniechęcić?
-Nie skąd Ci to przyszło do głowy. – Powiedział trochę nie pewnie.
-Proszę, sama tam nie pójdę, bo się boje a z tego, co widzę to jesteś doświadczony.
Patrzyłam się na chłopaka oczami kota ze Shreka. To prawie zawsze działa wiele razy używałam ich na Billym. Wpatrywałam się w niego dobre 5 minut.
-Tomi, proszę nie rób takich oczu.
-Ale, jakich?- Zapytałam oraz robiąc do tego smutną minę.
-No takich, …przez które nie mogę Ci odmówić.- Powiedział.
-Dziękuje Ci.
-Nie ma sprawy, służę pomocną dłonią zawsze o każdej porze dnia i nocy.
-Nie dobrze, że to powiedziałeś, teraz będę przychodzić do ciebie nawet z małym problemem. Na przykład, co mam dzisiaj założyć, czy pasują mi te kolczyki.- Zaczęłam wymieniać.
-W takim razie ja cię zawsze wysłucham i doradzę. A szczerze to mogę zacząć od dzisiaj. Bardzo seksownie wyglądasz w tej sukience.- Wyszeptał mi do ucha.  Po moim ciele przeszły ciarki. To już kolejny raz, kiedy jego słowa stawiają mnie w zakłopotaniu.
-Bardzo Ci dziękuję ty tez niczego sobie.-Odparłam.
Siedzieliśmy tak jakiś czas aż w końcu dołączyli pozostali. W między czasie jak rozmawialiśmy Niall zajadał się żelkami. Nie mogłam w to uwierzyć tak narzekali na chłopak, że za dużo je, ale jakoś nie odbierają mu słodyczy. Byłam zła a wręcz wściekła. Westchnęłam, co nie uszło uwadze innym.
-Co jest Tomi?- Zapytał Harry.
Nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam, co. Chłopak spojrzał w kierunku Nialla. Na jego twarzy zagościł cwany uśmiech. Już wiedziałam, co mnie czeka.
-Niall, mógłbyś nas poczęstować tymi słodkościami? My też tu jesteśmy.- Powiedział
Blondyn po kolei zaczął nas częstować, każdy przede mną wziął po kilka żelków, kiedy chłopak podszedł do mnie uśmiechnęłam się do niego. Wszyscy myśleli, że się rzucę na nie to się grubo mylą.
-Sorki blondasie, ale nie jadam już słodyczy. Przeszłam na dietę nie che wyglądać jak ten lokowany oszołom. – Powiedziałam. Wszyscy oprócz Hazzy wybuchnęli śmiechem. No tak wspomniany jak zwykle wybuchł złością.
-Jak mnie nazwałaś? – Zapytał podchodząc do mnie.
-A normalnie, a jak mam cię nazywać…Piękna Istota, Lokowate Cudo czy może Błyszczący Celebryta.- Zapytałam.
-Wystarczy Harry, ale pewnie to dla ciebie za trudne, więc zwracaj się do mnie Wasza Wysokość. – Powiedział wypinając pierś do przodu. Teraz to ja nie wytrzymałam, wybuchnęłam śmiechem. Po chwili i On do nas dołączył. To byli naprawdę zabawni goście z nimi na pewno nie da się nudzić.
-Dobrze już się nie gniewaj Haroldzie. –Powiedziałam.
-Nie jestem Harold tylko Harry.- Zapamiętaj.
-Okej będę pamiętać.
Było naprawdę gorąco. Nie mogłam wytrzymać już w tej sukience. Niby jest przewiewna, ale nic to nie dawało. Nad jeziorem spędziliśmy już ze dwie godziny a więc pora już coś zjeść. I tym zajęli się chłopcy. Nie pozwolili mi się mieszać w ich prace. Dla mnie to i lepiej. Siedziałam sama i szczerze powiedziawszy nudziło mi się. Jednak mogę powiedzieć, że nie na długo byłam sama obok mnie usiadł Lou. Spojrzałam się na chłopaka na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, który ukazywał idealne białe uzębienie no może trochę przesadziłam, że białe gdyż gdzie niegdzie było widać kawałki pomarańczowego warzywa a mianowicie marchewki. Zaśmiałam się, co zdezorientowało chłopaka.
-Znowu podjadałeś chłopakom marchewki? -Zapytałam
-Aż tak widać? Moja skóra zrobiła się już pomarańczowa? -Zapytał z powagą.
-Może nie aż tak, ale jeśli chcesz to ukryć to nie uśmiechaj się. Wtedy nikt nie zauważy.- Poradziłam mu. Chłopak udawał, że się zastanawia. Po chwili powiedział.
-Ale, jeśli przestane się uśmiechać to zaczną coś podejrzewać.
-To wystarczy, że umyjesz zęby i tyle.
-To jest świetny pomysł gdyby nie ty nigdy bym nie wpadł na ten pomysł.
Zapanowała niezręczna cisza, którą po chwili przerwał Tommo.
-A, więc powiedz mi, co jest miedzy Tobą a Zaynem?- Zapytał
Gdy usłyszałam to pytanie zachłysnęłam się powietrzem. Szczerze nie spodziewałam się takiego pytania. Spojrzałam się na chłopców gdyż usłyszeli, że się duszę. Szybko uśmiechnęłam się do nich, aby pokazać, że nic mi nie jest.
-Co masz na myśli, nie wiem, o czym mówisz- zaczęłam szybko zaprzeczać.
-Tomi, proszę Cię nie jestem ślepy widzę, co się miedzy wami dzieje, a powiem szczerze, że jestem z tego zadowolony. Pasowalibyście do Siebie.  Ty bałaganiara a on uwielbia porządek. Przeciwieństwa się przyciągają. Piękna i Bestia, lecz tu musicie się umówić, kto jest Piękną a kto Bestią to już zależy od was. Sprzedałam mu kuksańca w ramie.
-Nic miedzy nami nie ma. A co twojego stwierdzenia mogę powiedzieć, że jestem w 100% Piękną.
-Poczekaj chwilkę zobaczymy, co uważa twoja połówka. Zayn powiedz mi, kim jesteś: Piękna czy Bestia?- Krzyknął do chłopaka. Czekałam na odpowiedz Malika. Po chwili z jego ust padła odpowiedz.
-Bestia, ponieważ to kobieta jest zawsze Piękna.- Odparł. Miałam wrażenie, że kiedy wypowiadał to zdanie patrzył się na mnie.
-Dobra dzięki za odpowiedz. A więc możesz być spokojna rywalizacji nie będzie. Ale jest coś, co nie zauważyłem, cały czas się na ciebie patrzy. To jest dobry znak ja ci mówię.- Powiedział głaszcząc się po brzuchu.
-Tak ty masz zawsze racje.
-A żebyś wiedziała, dlatego nie ukrywaj swoich uczuć do niego. Bo możesz stracić szanse na coś wspaniałego.- Powiedział w zamyśleniu.
-Mówisz jakbyś coś takiego przeżył. –Powiedziałam
-Może i przeżyłem.- Odparł
Jego słowa sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać czy ja coś poważnego czuje do Zayna. To prawda podobał mi się, nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru, że był w stosunku mnie opiekuńczy, pobłażliwy. Uwielbiałam przebywać w jego otoczeniu, co prawda strasznie mnie onieśmielał, ale to ma swoje uroki. Przez cały czas moich rozmyślań Lou mi się przypatrywał czułam to. Czekał na moją odpowiedź i jest tylko jedna odpowiedz.
-Cholera, On mi się chyba podoba.- Powiedziałam pod nosem. Miałam nadzieje ze chłopak tego nie usłyszy myliłam się.
-Ha, wiedziałem przed wujkiem Lou nie da się nic ukryć.
-Cicho, nikt nie może wiedzieć. Chociaż na razie.- Powiedziałam.
-Spokoje nic nikomu nie powiem, ale nie zwlekaj z tym, bo stracisz szanse. Pamiętaj.
Po półgodziny posiłek był gotowy. Muszę przyznać, ale chłopcy się postarali. Kawałek mięska to mi się podobało, ale moją uwagę zwróciła góra surówki, którą miałam na talerzu. Spojrzałam się na nich. Zauważyłam cwany uśmieszek Harrego. Jemu było do śmiechu, ale nie mi. Jednak nie kłóciłam się gdyż byłam za bardzo głodna. Zjadłam spokojnie posiłek w gronie osób, które dużo dla mnie znaczą. Podczas spożywania posiłku nie zabrakło rozmów i wygłupów. Po krótkim odpoczynku Niall wpadł na pomysł, aby zagrać w siatkówkę. Niestety ja nie mogłam a więc byłam sędzią a że była ich piątka wiec jeden z chłopaków również musiał zrezygnować. Na ochotnika zgłosił się Zayn. Zauważyła delikatne spojrzenie, Lou który zaczął ruszać śmiesznie brwiami. Rozśmieszył mnie tym gestem po chwili wystawiłam mu język. Zayn przysiadł koło mnie. Kiedy przez przypadek dotknął mnie dłonią poczułam tak zwane motyle w brzuchu.
-Dobra gołąbeczki tylko dobrze przyznawać punkty i pamiętajcie moja drużyna ma wygrać. – Powiedział, Lou, który był, w druzynie z Liamem natomiast Harry był z Niallem a z tego, co słyszałam to Niall jak i jego partner nie umieją grać. Powinnam być neutralnym sędzią, ale co zrobić byłam na celowniku Pana Marchewki. Nie chciałam ryzykować, co może mi zrobić. Chłopcy rozpoczęli mecz. Powiem szczerze, że walka była wyrównania drużyna Harrego się starała. Razem z mulatem kibicowaliśmy oby dwóm drużyną, ale szczerze po kilku minutach po rozpoczęciu meczu zajęliśmy się rozmową a wiec straciliśmy wątek ich gry. Potem mieliśmy problem rozstrzygnąć, kto wygrał.  Po chwili narad zdecydowaliśmy remis. Chłopcy nie byli z tego zadowoleni. Niestety nie mogą narzekać, bo to my byliśmy sędziami.
-To nie fair, uważam, że nie powinno być remisu to my powinniśmy wygrać.- Powiedział Lou.
-Masz racje, ale sędziowie byli zbyt zajęci sobą. Nie zwracali uwagi na Nas. –Powiedział Liam.
-My tylko rozmawialiśmy nie wiem, o co się czepiacie, a może jesteście zazdrośni, że ja spędziłem miłe chwilę z tak urodzą i śliczną dziewczyną a wy pociliście się w trakcie grania.- Powiedział Zayn.
-A żebyś wiedział, że zazdrościmy.- Powiedział Niall i usiadł po mojej lewej stronie.
-Oj dla każdego znajdzie się miejsce u mego boku. – Powiedziałam i już po chwili byłam już przygnieciona przez wszystkich.- Wiem, że mnie tak kochacie, ale ja jeszcze pragnę trochę pożyć.
-Nie narzekaj, daj nam się nacieszyć. – Powiedział Harry.
Byliśmy w tej pozycji jakiś czas aż w końcu jeden z nich zaczął narzekać i był to oczywiście Lou.
-Ej może już skończymy wszystko mi już zdrętwiało.- Powiedział Lou.
-Jestem za. – Powiedziałam na samym spodzie.
Po chwili wszyscy już siedzieli normalnie. Każdy odpoczywał po wysiłku fizycznym jak i psychicznym. Rozmawialiśmy o rodzinie, zabawie czy też chłopcy opowiadali mi śmieszne historie, jakie im się przytrafiły. To było naprawdę zabawne. Na dworze robiło się już ciemno. Każdy nie miał już siły na nic. Szczerze ja również może nie zrobiłam dzisiaj nic wyczerpującego, ale samo siedzenie jednak może zmęczyć.
-Powiedzcie mi, co teraz?
-Ale, co masz na myśli? -Zapytał, Liam.
-No, kiedy wracamy, już się ciemno robi. A jutro pewnie macie jakiś wywiad lub próbę.- Zaczęłam mówić, ale przerwał mi śmiech chłopaków. Nie miałam pojęcia, o co chodzi. Przecież ja nie powiedziałam nic śmiesznego. Spojrzałam się na wszystkich po kolei czekając aż łaskawie mi powiedzą, o co chodzi.
-No, bo wiesz Tomi to był taki spontaniczny pomysł, na jaki wpadliśmy z chłopakami w domu. Postanowiliśmy zostać trochę dłużej nad jeziorem. – Powiedział Liam.
Spojrzałam się na nich jak na wariatów. Miałam nadzieje, że żartują. Tego się nie spodziewałam. Zaczęłam się głośno śmiać. Chłopcy spojrzeli się na mnie.
-Chyba to jakiś żart?- Kiedy się już uspokoiłam, zapytałam?
-To nie jest żaden żart. Spędzimy ze sobą aż 2 dni, cieszysz się?- Zapytał Niall.
Nie mogłam nic wyksztusić, byłam zbyt zaskoczona tą wiadomością. Ja nic nie wiedziałam. Nawet nie mam ze sobą żadnych ubrań. Nie jestem przygotowana na taki wypad. Westchnęłam.
-Czemu nic mi nie powiedzieliście wcześniej wtedy mogłabym spakować ubrania. – Powiedziałam z wyrzutem.
-Mogłaś je wziąć, ale wolałaś zabrać słodycze. A najlepsze jest to, że mówiliśmy Ci abyś wzięła ubrania, ale byłaś tak zajęta. Szczerze to myśleliśmy, że je wzięłaś. Cóż okazało się inaczej. Najwyżej Zayn Ci coś pożyczy.- Powiedział Lou.
Spojrzałam się na chłopaka, który się do mnie delikatnie uśmiechnął. Och normalnie się rozpływam.
-Nie mam nic przeciwko. W końcu jestem uważany za faceta, który się najlepiej ubiera z całej piątki.- Powiedział dumnie wypinając klatę.
Po chwili któryś z chłopaków walnął go w głowę.  To było zabawne.
-To nie, dlatego, po prostu wiemy, że masz więcej przy sobie ubrań i tyle. W końcu zawsze zabierasz ze sobą całą szafę.- Powiedział Harry.
Spojrzałam na mulata, na jego twarzy widniał mały grymas. Poznałam trochę chłopaków i mogę stwierdzić, że mają racje, co do Zayna. Lubił dobrze wyglądać uważam, że chłopak również musi dbać o siebie.
Podeszłam do chłopaka i Obiełam go. On odwzajemnił ten gest.
-Nie przejmuj się Oni tylko Ci zazdroszczą.- Powiedziałam.
-Tak myślisz?- Zapytał dziecięcym głosem.
-Zdecydowanie.
- Oj dajcie już spokój ile można patrzeć na te czułości.- Powiedział Harry.
-Zazdrościsz i tyle. – Powiedzieli pozostali.
Chłopcy w końcu postanowili rozłożyć namioty, dla mnie to niepojęte żeby rozkładać je o tej porze. W końcu jest już ciemno. Ich sprawa jakoś muszą sobie poradzić. Kiedy zabrali dany przedmiot z samochodu narzekali na siebie nawzajem, że tak późno to robią. A ja tylko się śmiałam za każdym razem jak komuś coś nie wyszło. Co chwilę Niall potykał się o jakąś rzecz.
-Przestańcie się ze mnie śmiać. To wcale nie jest zabawne. Omal straciłem zęby, moje kochane. – Chłopak zaczął dotykać swoich zębów. Coś mi się wydaje, że ktoś tu oszalał. Dopiero po chwili się zorientowałam, że są tylko trzy namioty to dało mi do myślenia. Jak my będziemy spać.
-Chłopcy, dlaczego są tylko trzy namioty?- Zapytałam, choć już znałam odpowiedź.
-No, bo wiesz nie mamy więcej namiotów, bo w ostatnie wakacje pewien nie mądry chłopak podpalił go, kiedy bawił się w Indianina. Nawet nie powiem, kto to zrobił, bo to nie ważne. – Powiedział Liam pokazując palcem na Lou.
No tak ten to jak zawsze ma świetne pomysły.
-Ale nie martw się masz możliwość wyboru, z kim chcesz spać.- Powiedział Harry.
Zaczęłam rozmyślałam właśnie o tym. Musiałam się dobrze zastanowić gdyż zły wybór i koniec ze mną. Harry z tego, co słyszałam śpi nago, a taki widok to nie moja bajka. Z Niallem w jednym miejscu to gwarantowana śmierć i możecie się domyśleć, dlaczego. Lou strasznie się rozwala i lunatykuje. Liam natomiast strasznie chrapie. Zostaje mi tylko Zayn, on jest śpiochem tak jak ja. A więc zdecydowałam. Podniosłam głowę, chłopcy wyczekiwali na moją odpowiedź.
-Po dość krótkich przemyśleniach zdecydowałam się być lokatorką Zayna gdyż to dla mnie najbardziej korzystna oferta. –Powiedziałam
-Po prostu powiedz, że Ci się podoba a Nas nie lubisz.- Powiedział Niall.
Nie wiedziałam, co powiedzieć zaskoczyła mnie ta wypowiedź. Skąd to przyszło mu do głowy. Zayn też się dziwnie zachowywał.
-Nie powiedziałam, że was nie lubię, po prostu myślę, że przy nim spokojnie zasnę, gdyż również jak ja lubi spać.- Wytłumaczyłam.
Choć wiedziałam, że nie przekonało ich to.
-Dobra, dobra nie tłumacz się już. – Powiedział Lou.
Chłopcy rozeszli się do swoich namiotów, natomiast ja siedziałam jeszcze jakiś czas na pieńku koło ogniska, które wcześniej rozpaliliśmy, to była ciepła noc. Rozmyślałam o swoim cały życiu, co się wydarzyło i co może się jeszcze wydarzyć. Po chwili przysiadł się do mnie Zayn.
-Proszę, mam nadzieje ze będzie dobre.- Powiedział wręczając mi krótkie spodenki i koszulkę z podobizną mapeta. Podobała mi się. Wzięłam wszystko od chłopaka.
-Dziękuje i przepraszam, że musiałeś pożyczać mi ubrania.
-Nie masz, za co przepraszać, nie gniewam się ani nic.- Odparł obejmując mnie.
Czułam się bezpieczna w jego ramionach, które były silne i takie ciepłe. Opiekuńczość z nich płynęła. Siedzieliśmy tak jakiś czas. Po chwili przyszli pozostali. Niall trzymał w dłoni gitarę, której wcześniej nie zauważyłam.
-Koniec tych czułości czas na zabawę. –Powiedział Liam.
I tak zaczęła się na nowa zabawa. Spędziliśmy razem naprawdę cudowne chwilę. Kiedy spojrzałam na telefon zauważyłam, że jest już po północy. Byłam trochę zmęczona, więc przeprosiłam chłopców i poszłam do wskazanego wcześniej namiotu, który dzieliłam z Zaynem. Przebrałam się w ubrania i tak sobie jakiś czas siedziałam nawet nie mam pojęcia ile czasu minęło, kiedy chciałam już wstać poczułam, że ktoś na mnie upada. Przestraszyłam się gdyż nie spodziewałam się niczego takiego. Po chwili poczułam ciche ,,Przepraszam” od razu rozpoznałam ten głos, to był mój współlokator. Chłopak podniósł się delikatnie, ale wciąż wpatrywał się w moją twarz może nie wiele było widać gdyż było ciemno, ale jego oczy wydawały się błyszczeć jak płomienie. Poczułam jego dłoń na policzku. Była taka delikatna i ciepła. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
-Masz takie piękne oczy, które wciągają mnie jak w otchłań. Nie mogę przestać się patrzeć.- Szepnął. 
Nie mogłam wyksztusić żadnego słowa, po chwili poczułam jego usta na swoich, były takie delikatne. Na początku było to muśnięcie ust, następnie pogłębił pocałunek. Wplótł swoje dłonie w moje włosy. Obiełam go wokół szyi. To było wspaniałe uczucie, od razu poczułam ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Całowaliśmy się tak jakiś czas, żadne z nas nie mogło przestać a raczej nie chciało czułam to w jego odważnych pocałunkach. Kiedy się od siebie oderwaliśmy ciężko było nam oddychać. Musiałam złapać oddech. Co jakiś czas zerkaliśmy na siebie. Nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Siedziałam tak z dłonią na ustach. Było mi strasznie gorąco. Pierwszy odezwał się mulat.
-Przepraszam nie powinienem tego robić. To było nieodpowiednie zachowanie z mojej strony. – Powiedział a następnie położył się obok mnie. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Miałam całkowitą pustkę w głowie.
-Dobranoc Tomi.- Po chwili ciszy, jaka panowała w namiocie odezwał się chłopak.
-Dobranoc Zayn.- Odparłam cicho.
Długo nie mogła zasnąć, ciągle miałam w głowie wcześniejsze wydarzenie. Byłam jeszcze pobudzona. Dopiero po jakimś czasie zasnęłam.

Obudziłam się nad ranem gdyż było mi strasznie gorąco. Dlatego nie lubię spać w namiocie, bo zawsze jest w nim gorąco to jest męczące. Kiedy chciałam się przewrócisz na plecy, poczułam coś ciężkiego na brzuchu. Spojrzałam w kierunku ciężaru trochę się zdziwiłam mianowicie Zayn przez sen musiał mnie objąć. Odwróciłam szybko głowę, lecz po chwili znów zwróciłam ją w stronę twarzy chłopaka. Była taka spokojna, bez żadnych zmartwień. W namiocie unosił się zapach jego perfum i papierosów. Po woli podniosłam jego rękę tak, aby go nie obudzić. Po trudzie w końcu mi się udało. Wyszłam z namiotu, od razu świeże powietrze uderzyło mnie. Słońce dopiero wstawało. To był piękny widok. Podskokiem udałam się na pieniek i usiadłam na nim. To był czas na moje rozmyślenia nikt mi nie przeszkadza. Cisza, spokój dookoła pełno drzew i śpiew ptaków. Zastanawiałam się czy to nie za szybko się dzieje. Szczerze mogę powiedzieć podobało mi się wczoraj to, co zrobiliśmy, ale… no właśnie zawsze jest jakieś, ale. Co chwilę wpadały mi jakieś nowe teorie o tym wszystkim. Westchnęłam. Poczułam dłoń na ramieniu podniosłam głowę do góry a tam zauważyłam Lou. Uśmiechnęłam się do niego. Chłopak usiadł koło mnie.
-Co jest młoda, dlaczego tak wcześnie wstałaś? Z tego, co mówiłaś wczoraj to jesteś osobą, która uwielbia spać.- Powiedział.
-Nie mogłam spać, było mi strasznie gorąco. Więc teraz sobie siedzę i rozmyślam- odparłam.
Siedzieliśmy w ciszy jakiś czas.
-Co cię gryzie? Widzę to po tobie.-Powiedział.
Wahałam się czy mu powiedzieć w końcu zdecydowałam się powiedzieć.
-Wczoraj coś się wydarzyło między mną a Zaynem.- Powiedziałam cicho tak, aby tylko on usłyszał. Zauważyłam uśmiech na jego twarzy, no tak to była osoba, która powiedziała, że pasujemy do siebie.
-A dokładniej, co się stało?- Zapytał również cicho.
-Ehh…..całowaliśmy się.- Odparłam
-Ja wiedziałem, że między wami coś jest. A teraz pewnie toczysz wewnętrzną walkę.- Powiedział spoglądając na mnie.
-To prawda, boję się….że znowu zostanę skrzywdzona i nie uda mi się podnieść. Z jednej strony coś mnie przyciąga do niego a z drugiej strony coś jest nie tak.- Powiedziałam. Obejmując swoje kolana.
-Co masz na myśli?
-I właśnie w tym problem, że nie mam pojęcia.
-Powiem Ci coś, co wiem. Zayn to świetny chłopak, nigdy nikogo nie skrzywdził. Jest opiekuńczy i czuły. Jak również wyrozumiały. Kiedy ktoś ma problem stara się pomóc. To złoty chłopak. Więc nie masz się, co bać. Z nim krzywda Ci nie grozi.
Dokończył swoją wypowiedz a następnie udał się do namiotu a ja zostałam sama. To dało mi do myślenia. Uśmiechnęłam się do siebie. Lou to taki dobry wujek, który wysłucha Cię a potem doradzi jak najlepiej zrobić. Wiem jedno, co muszę zrobić będę musiała porozmawiać z Zaynem o tym wszystkim, co się wydarzyło dzisiejszej nocy.




piątek, 14 marca 2014

Rozdział Szósty


Obudziłam się na zielonej łące pełnej kwiatów, a mianowicie maków i chabrów. Słońce świeciło wysoko, ogólnie cały dzień zapowiadał się bardzo ładnie. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się na około nikogo nie było. Ta polana była mi znajoma. Już kiedyś byłam na niej. Z tego, co pamiętam to jak byłam mała. Przychodziłam tu z rodzicami. Polana wyglądała tak jak kiedyś, nic się nie zmieniło. Tak jakby czas tutaj nie działał. Moją uwagę zwróciła para małych dzieci, która się bawiła na środku polany. Była to mała blond włosa dziewczynka o zielonych oczach jak również chłopiec o bujnie brązowych włosach i tego samego koloru oczy, co dziewczynka. Wydaje mi się, że chłopiec był starszy. Było widać podobieństwo, więc sugeruje, że musi to być rodzeństwo. Mały chłopiec robił z kwiatów wianek, aby następnie nałożyć go na głowe, dziewczynki. Był to naprawdę piękny widok. Kiedy podeszłam bliżej, nie kryłam zdziwienia, a mianowicie mała dziewczyna przedstawiała mnie samą, kiedy byłam mała. Nie pamiętam, aby coś takiego miało miejsce. Nawet nie pamiętam tego chłopca, a może to tylko mój umysł wymyśla tą historie. Przecież nie od dziś wiadomo, że ludzki mózg podczas snu tworzy nasze najskrytsze marzenia i pragnienia. Więc to może jedno z moich pragnień, aby coś takiego miało kiedyś miejsce. Nie mogłam tego pojąć. Po chwili sceneria się zmieniła, nie byłam już na polanie, a w jakimś mieszkaniu. Po dokładnym obejrzeniu pomieszczenia, zauważam, że jest to mój stary dom rodzinny, w którym mieszkałam wraz z rodzicami i siostrą. To właśnie tu spędziłam miłe, ale i krótkie chwile swojego życia. Kiedy weszłam do kuchni zauważyłam siedzących rodziców przy stole. Od razu poczułam, że moje oczy stają się mokre. Ta krótka chwili sprawiła, że poczułam się szczęśliwa, dzięki snu mogę ich zobaczyć. Oboje zawzięcie o czymś rozmawiali. Podeszłam bliżej nich. 
-Musimy jej w końcu powiedzieć, nie możemy tego ukrywać.- Powiedziała mama.
-Ale to jeszcze za wcześnie, Ona tego nie zrozumie.
-Im szybciej to zrobimy, tym lepiej. Nie rozumiesz, kiedy będzie starsza zacznie zadawać pytania typu: ,,Mamo dlaczego nie jestem do was podobna? „ Co jej powiesz, że tak jakoś wyszło. Przecież to nie dorzeczne. Mam dość życia w tym zakłamaniu.
-Wiem, że musimy jej powiedzieć, że nie jest naszym dzieckiem. Dla mnie tez jest to trudne, nadal nie mogę tego wszystkiego opanować. Mimo, że Ją adoptowaliśmy miałem nadzieje, że nawiąże się między nami jakaś więź tak jak u ojca z córką, ale tak nie jest i nie będzie.
Oboje westchnęli. Zostawiłam ich w tym miejscu. Nie mogłam w to uwierzyć. Czy moje życie to tylko stek bzdur. Taka prawda, moje życie to tylko tandetna opowieść, która za pewne nie ma szczęśliwego zakończenia. Moja rodzina okazała się kolejnym oszustwem. Czemu, mi nic nie powiedzieli, tylko cały czas żyliśmy w tej love story zamiast stanąć prawdzie w oczy. Właśni teraz, kiedy ich najbardziej potrzebowałam, jestem sama. Czuje się poważnie dotknięta. Moje serce rozpadło się na milion kawałeczków. Nikomu nie mogę ufać.  Oczy zaszły mi mgłą. Przeniosłam się w kolejne miejsce, a mianowicie do parku, gdzie bawiło się bardzo dużo dzieci, wchodziły na różne atrakcje. Z tego, co zauważyłam to panowała wiosna, gdyż drzewa zaczynały kwitnąć. W tym całym gronie zauważyłam znajomą kobietę. Znaczy wydaje mi się, że ją znam, ten sam kolor oczu, co moje, to samo ułożenie ich. Nie mogłam sobie przypomnieć skąd ja znam. Kiedy do niej szłam ona coraz bardziej się ode mnie oddalała tak jakby ktoś nie chciał abym ją poznała. 

Tym razem obudziłam się na swoim łóżku, na podłodze leżała wymięta kołdra tak samo było z poduszkami, podniosłam się do pozycji siedzącej, złapałam się za głowę, która niemiłosiernie mnie bolała. Chciało mi się bardzo pić. Następnie rozejrzałam się po pokoju. Wskazówki zegara wskazywały godzinę 3 nad ranem. To mnie całkowicie rozbudziło. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki z pomocą kul. Ogarnęłam się, jak również przebrałam w piżamę.  ( klik)
Kiedy wyszłam z pomieszczenia, tak naprawdę nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Cały czas miałam w głowie ten sen, był taki realistyczny. Nie wiedziałam czy to prawda. Usiadłam na sofie z kubkiem kakao. To był mój ulubiony napój mleczny i to w moim nowym kubku. Do tego kanaki z nutellą. A mówili, że nie jest mi to potrzebne, mylili się. Po jakimś czasie mój talerz był już pusty, odłożyłam naczynie na stół. Nudziło mi się i to bardzo. Każdy normalny człowiek śpi o takiej porze. Sięgnęłam po laptopa, zalogowałam się na tweeta. Miałam pełną skrzynkę, wszystkie wiadomości były od fanek 1D. Niektóre były pozytywne, ale było ich bardzo mało. Zrobiło mi się przykro z tego powodu. Po kolei sprawdzałam profile chłopaków, i to na blondyna stronie zostałam dłużej.,, Jak On mógł je dodać mówiłam, że Go zabije. To jest już drugie upokarzające zdjęcie. Ale ja tak tego nie zostawię.” Uśmiechnęłam się do siebie. Nie powiedziałam Horanowi jednej małej rzeczy a mianowicie, że ja również mam jego kompromitujące zdjęcie z dzisiejszych zakupów. Kiedy Maggie, poprosiła nas o zdjęcie. Kiedy już staliśmy gotowi, ona cały czas patrzyła się na chłopaka, co jakiś czas lizała swoje usta językiem. Wrzuciłam zdjęcie na mój profil i podpisałam. ,,Z fantastyczną fanką, która czeka na jego telefon”. Zobaczymy, co wszyscy na to.
Nie musiałam za długo czekać, gdyż po 5 minutach te zdjęcie skomentowało aż 20 osób. Hehe, fotka robi sławę. Spojrzałam na ostatni komentarz.

            ,,Tomi@Kalwis123- jak mogłaś dodać to zdjęcie, nigdy się nie pozbędę tego wspomnienia.” – Niall@Horan432.

            ,,Niall@Horan432- Musiałam się odwdzięczyć. Ze mną się nie igra.”- Tomi@Kalwis123.

Z półki zaczął dochodzić dźwięk mojego telefonu, wzięłam go do dłoni, następnie spojrzałam na wyświetlacz. Uśmiechnęłam się.
-Tak słucham, tu rezydencja Panny Kawlis w czym mogę służyć?- Zapytałam poważnie.
-Yy….Dzień dobry z tej strony Niall Horan, jestem kolegą Tomi, czy mógłbym z nią porozmawiać?- Zapytał zmieszany.
- Niestety Panienka Tomi nie może teraz rozmawiać gdyż je właśnie czekoladowy krem.- Powiedziałam.
-Rozumiem, to zadzwonię później.- Powiedział a następnie się rozłączył.
Nie mogłam wytrzymać, tak łatwo się nabrał. Poczekam jakiś czas, może się skapnie że go okłamałam. Przecież ja mieszkam sama.

                                               W tym samym czasie u chłopców
Cała piątka siedziała w dużym przestronnym salonie. Dla nich ta godzina to jeszcze wczesna. Zayn z Harrym grali w gry, Liam czytał jakąś książkę, natomiast Lou i Niall siedzieli przy laptopie i odpisywali na wiadomości od fanek. Kiedy tak przeglądali tweeta, zauważyli aktywność na profilu Tomi. Kiedy weszli na niego, to siedzący tam chłopcy omal nie spadli z krzeseł. Po chwili Lou wybuchł śmiechem.
Blondyn spojrzał się na niego, jak by miał go zaraz zabić.
Pozostała gromadka, podeszła do nich.
-Z, czego się tak śmiejecie?- Zapytał Liam.
-Kto się śmieje to się śmieje. – Powiedział
- No, ale ja nie mogę z tej kobiety. Jakie ona robi maślane oczka do ciebie. - Powiedział Lou.
-Kto wstawił to zdjęcie? -Zapytał, Hazza.
-Jak to, kto ta diablica Tomi, pewnie chciała się zemścić za te zdjęcie, które umieściłem.
Chłopak pokazał zdjęcie, które umieścił. Teraz wszyscy zaczęli się śmiać.
-Jeżeli, cos ci nie pasuje to zadzwoń do niej i tak nie śpi.- Powiedział Zayn.
To był genialny pomysł, tak też zrobił. Chłopak nie czekał długo po chwili usłyszał głos po drugiej stronie.
Tak słucham, tu rezydencja Panny Kawlis, w czym mogę służyć?- Zapytałam poważnie.
-Yy….Dzień dobry z tej strony Niall Horan, jestem kolegą Tomi, czy mógłbym z nią porozmawiać?- Zapytał zmieszany.
- Niestety Panienka Tomi nie może teraz rozmawiać gdyż je właśnie czekoladowy krem.- Powiedziałam.
-Rozumiem, to zadzwonię później.- Powiedział a następnie się rozłączył.
Przez całą rozmowę, chłopcy się na niego gapili, nie wiedzieli, o co chodzi.
-Co jest?
-Nie ma jej w domu, ktoś inny odebrał.- Powiedział blondyn.
-Jak to, ktoś inny, przecież Ona mieszka sama.- Powiedział Zayn
Cała piątka stała i rozmyślała, kto to może być. Po chwili na profilu Tomi ukazał się post.
                        ,,Niall@Horan432- nie ma to jak zrobić mały żarcik o 3 nad ranem :) „- Tomi@Kawlis123.
Kiedy chłopcy to przeczytali to omal, zaczęli się bardzo głośno śmiać.
- Horan, ona zrobiła cię w bambuko. A ty się tak łatwo dałeś złapać. – Powiedział Lou.
-Jak Ona mogła mi zrobić coś takiego.
Po chwili chłopak już trzymał telefon. Nie musiał długo czekać, gdyż odebrałam telefon dość szybko.
Z powrotem u mnie
-Tak słucham?- Zapytałam
-Jak mogłaś mi zrobić taki żart, wiesz jak się zmieszałem.
-Ale ja nie wiem, o co Ci chodzi.- Powiedziałam ze śmiechem.
-Ty już wiesz, o co mi chodzi, przez Ciebie, chłopacy nie dadzą mi żyć, aż do teraz się śmieją ze mnie.- Zaczął narzekać.
Zrobiło mi się go szkoda.
-Oj to był taki mały żarcik, na rozluźnienie. No i może po trochu zemsta.
-Już się zemściłaś tym zdjęciem. Aż mnie ciarki przechodzą. A tak w ogóle to, czemu nie śpisz? – Zapytał
-Dopiero, co wstałam z łóżka, wiec nie chce mi się spać. Zjadłam wyśmienite kanapki z nutellą. No i wypiłam kakao w moim czaderskim kubku.- Powiedziałam
-Ooo, właśnie mi przypomniałaś, że jestem głodny. Daje Ci chłopaków do telefonu.
-Siemanko.- Powiedzieli jednocześnie.
-Cześć a wy, co nie śpicie? Nudzi się wam?- Zapytałam, w końcu jest dość późna pora, każdy normalny człowiek już śpi.
-A tak jakoś nie chce nam się. –Powiedział Harry.
-To nie dobrze, powinniście być wypoczęci, jutro pewnie macie dużo pracy.
-Dokładnie, trening na 8, ja to nie wiem, po co one nam. Jak my i tak nie potrafimy tańczyć.- Powiedział Zayn
-Mów za siebie, ja jestem genialnym tancerzem.- Powiedział Lou.
Nie mogłam tego zauważyć, ale z tego, co słyszałam to Lou zaczął się tak kręcić, że aż coś zrzucił.
-Louis, to była moja ulubiona lampka, dostałem ją od mojej mamy na gwiazdkę.- Usłyszałam zdenerwowany głos Payna. Zaczęłam się głośno śmiać.
-Lou z Ciebie taki tancerz jak ze mnie hydraulik. – Powiedziałam
-Dlaczego porównałaś siebie do hydraulika?- Zapytał Zayn
O matko jak ja dawno nie słyszałam tego głosu, co prawda parę godzin temu, ale mimo to.
-Tak jakoś mi się powiedziało.
-A tak w ogóle to masz jutro od południa jakieś plany?- Zapytał Niall z pełną buzią. Najwidoczniej już wrócił z kuchni.
-Szczerze to nie myślałam o niczym. A co tam?- Zapytałam
-Masz ochotę wybrać się z nami nad jezioro? -Zapytał Zayn
Z jednej strony to dobry pomysł, w końcu będę mogła trochę odpocząć od tego miejskiego zgiełku, ale zawsze jest jakaś obawa. Po chwili przemyśleń odpowiedziałam
-Myślę, że to dobry pomysł. A o której miałby być wyjazd?
-Zdecydowaliśmy, że wyjedziemy gdzieś o jedenastej. Więc bądź gotowa już. Nie przyjmujemy żadnych spóźnień. – Powiedział Harry.
- Ja zawsze jestem punktualna.- Powiedziałam.
-Okej, to teraz bądź grzeczną dziewczynką i idź spać. –Powiedział Liam.
-Ale mi się nie chce spać.- Powiedziałam. Taka była prawda, już się wyspałam. Spojrzałam na zegarek, rozmawiałam z chłopcami aż półtorej godziny.
-Dobra chłopcy, bo jutro nie wstaniecie na trening. A potem się spóźnicie do mnie a ja nie toleruje spóźnień. – Powiedziałam
-Jaka mądra się znalazła. Dobra kończymy, trzymaj się.
-Wy również.
I tak skończyliśmy rozmawiać, a mi nadal nie chciało się spać. Rozejrzałam się po pomieszczenie, aż na półce w rogu zauważyłam duży szkicownik. Uśmiechnęłam się do siebie. Rysowanie to moja pasja. Dawno tego nie robiłam. Powoli podeszłam do półki, sięgnęłam po szkicownik. Następnie wróciłam na miejsce. Kiedy otworzyłam go, wpatrywałam się w niego długo. Na pierwszej stronie widniał portret ,,mojej rodziny” tak mogę ich nazwać. Bo tak naprawdę nie wiem czy są nią. Wyrwałam pierwszą stronę a następnie zgniotłam ją. Wzięłam do ręki ołówek i zaczęłam rysować. Całkowicie się w tym zatraciłam, uwielbiałam ten stan. Nic na około mnie nie rozpraszało żyłam w swoim własnym świecie, odcięta od wszystkich problemów. Po jakimś czasie spojrzałam na to, co narysowałam zdziwiłam się, ponieważ na kartce widniał portret kobiety ze snu. Może nie był idealny, gdyż twarzy nie było tak dokładnie widać jedynie te charakterystyczne oczy. Z jednej strony znajome a z drugiej obce. Na zewnątrz świeciło już słońce. Kolejny już raz spoglądam na zegarek siódma rano. ,,Co aż tyle spędziłam czasu na rysowaniu.” Po chwili ziewnęłam, dopiero teraz zmęczenie się pokazało. Odłożyłam wszystkie przybory, a następnie oparłam się o kanapę. Na chwilę przymknęłam oczy, gdyż trochę mnie szczypały. Jednak nie wiedziałam, że tak to się skończy. A czego można się domyślać, zasnęłam.

Obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam powoli oczy. Wstałam z kanapy i skierowałam się do drzwi. Powoli je otworzyłam, za nimi stała cała piątka. Zdziwiłam się gdyż mieli mieć dzisiaj próbę. Oni również się na mnie gapili,
-Co ty jeszcze nie gotowa?- Zapytał Styles.
-Co wy tu robicie, mieliście mieć próbę.- Powiedziałam wpuszczając ich do środka.
-Dziewczyno jest wpół do jedenastej. – Powiedział Liam
Spojrzałam się na nich jak na kosmitów, jeszcze nie dawno było po siódmej. Ze zdenerwowania zaczęłam przygryzać dolną wargę. Poczułam na sobie czyjś wzrok, spojrzałam się na osobę, która co jakiś czas zerkał na mnie. To był Zayn, dyskretnie spojrzałam się na niego. Och czy On zawsze musi tak dobrze wyglądać. Włosy postawione na żel, kilkudniowy zarost do tego czarna koszula z podwiniętymi rękawami, jasne jeansy i Conversy. Coś pięknego. Chłopak chyba zauważył, że się na niego patrzę, gdyż spojrzał się na mnie a następne się do mnie uśmiechnął, speszona odwróciłam twarz, usłyszałam cichy śmiech Zayna. Co wywołało jeszcze większe zażenowanie. 
-Pamiętaj dziewczyno nie toleruje spóźnień.- Powiedział loczek.
-Chce Ci uświadomić, że mam jeszcze pół godziny. Zdążę się wyszykować.- Powiedziałam.
-Jeszcze zobaczymy.
Ruszyłam do pokoju, w celu ubrania się wygodnie. (klik) Wybrałam zwiewną sukienkę o barwie żółtej. Przebranie nie zajęło mi zbyt wiele czasu raptem 15 minut. Skierowałam się do gromadki. Rozsiedli się wygodnie na kanapie. Zauważyłam, że przyglądają się szkicownikowi. Intensywnie oglądali portret, który nie był dokończony.
-Sama to naszkicowałaś?- Zapytał Zayn.
-Tak, uwielbiam rysować. To jest mój taki mały świat. Kiedy coś maluje to nie istnieje nic wokół. To mój taki mały azyl.
-Szczerze bardzo mi się podobają twoje prace.
-Nam też. Jesteś utalentowana.- Powiedział Liam.
Zaczerwieniłam się, ktoś w końcu pochwalił mnie za moje prace. Zrobiło mi się naprawdę miło.
-Dziękuje.
-A ten portret to tak specjalnie niedokończony? -Zapytał Hazza.
Jego ton był inny, raczej taki zamyślony, tajemniczy.
-To znaczy, on nie jest dokładnie skończony. Portret przedstawia kobietę, która mi się przyśniła. –Powiedziałam.
-Rozumiem, te oczy są jakoś znajome. Z jednej strony są podobne do twoich. A z drugich mają coś dziwnego w sobie.- Powiedział loczek.
Słowa, które wypowiedział dały mi trochę do myślenia. Byłam ciekawa, co się kryje za tym wszystkim.
-A, więc jesteś gotowa? -Zapytał, Lou
-Jak widać. To gdzie dokładnie wyruszamy? -Zapytałam.
- Zabieramy Cię nad jezioro kilka kilometrów z stąd. Na pewno Ci się spodoba. Jest tam dużo zieleni, wody i drzew. – Powiedział Lou.
-No wiesz Louis nad jeziorem zazwyczaj są drzewa i woda.- Powiedziałam.
-Nie jestem głupi. Każdy to wie. Jestem tu najstarszy, więc proszę mieć do mnie trochę szacunku.- Powiedział z wyższością.
-Może i jesteś najstarszy, ale głupotą nie grzeszysz. – Powiedział Niall.
-To Liam jest tym mądrym i rozsądnym. – Powiedział Harry.
Po chwili chłopcy zaczęli się trochę kłócić. Jak z kilku słów mogła rozpocząć się taka wymiana zdań. W między czasie jak chłopcy się kłócili ja zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka a mianowicie słodycze. Dyskretnie wszystko zapakowałam tak, aby nikt tego nie widział. Kiedy już wszystko było spakowane, włożyłam plecak na plecy i za pomocą kul ruszyłam do drzwi. Kiedy byłam już na miejscu, odwróciłam się do nich wciąż się kłócili.
-Przepraszam nie chce Wam przeszkadzać, ale jest już 10 minut po jedenastej, a z tego, co pamiętam to mieliśmy wyjechać o równej jedenaste. Nie toleruje spóźnień.
-Dokończymy to innym razem, teraz mamy mieć super wycieczkę.- Powiedział Liam.
Wszyscy się z tym zgodziliśmy i wyszliśmy z mieszkania. Kiedy już zamknęłam drzwi, nie chiałam, aby chłopcy mi pomagali, więc uczyniłam to samo, kiedy szłam z Niallem na zakupy. Przekazałam kule chłopcom a sama zjechałam na poręczy. Byłam pierwsza na miejscu. Po krótkiej chwili byli już chłopcy, którzy się śmiali.
-Mimo, że już to widziałem to i tak sprawia, że człowiek chce się śmiać.- Powiedział Niall.
Zmrużyłam oczy, od razu chłopak przestał się śmiać.
-Możemy już iść?-zapytalam.
-Tak możemy samochód już czeka.
Kiedy wyszłam na dwór na chodniku stał minivan w kolorze czerwonym. Lubiłam ten kolor.
Skierowałam się za chłopcami, kiedy otworzyli mi drzwi miałam małe problemy z wejściem do niego w końcu osoba z gipsem ma ciężej. Na ratunek przyszedł mi mój Książe, a mianowicie Zayn. Uśmiechnęłam się do niego. Już tyle razy mnie ratuje. Chłopak odwzajemnił uśmiech.
-Dobra, dosyć tych czułości, nie mamy czasu. –Powiedział Lou, popychając mulata, który na nieszczęście wpadł na mnie. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Od razu na moich policzkach zagościły rumieńce. A z tego, co zauważyła to u bruneta również.
-Nasze małe gołąbeczki, te wasze nieprzyzwoite sprawy zrobicie jak Nas nie będzie przy was.- Kontynuował Lou.
-Przepraszam.- Powiedział cicho Malik.
-Nic się nie stało, gdyby nie Tommo, nic by się takiego nie wydarzyło.- Powiedziałam.
Zayn odsunął się ode mnie, a następnie usiadł koło mnie. Za kierownicą siedział Liam, Lou koło niego a Niall i Harry za nami.
Podobało mi się to, że Zayn zemną siedział. Miałam cichą nadzieje na to w końcu będę mogła go lepiej poznać.
Kiedy już ruszyliśmy to chłopcy zaczęli się wygłupiać. Oni naprawdę są szaleni, na pewno człowiek się nie zanudzi w ich towarzystwie.
Jechaliśmy już jakiś czas, co spowodowało, że zgłodniałam. Sięgnęłam po plecak i zaczęłam w nim szperać. Wszystko, co się tam znajdowało to słodycze. Na te wafelki nie miałam ochotę. W końcu znalazłam upragnione ciastka z czekoladą. Wyjęłam duże pudełko a następnie je otworzyłam przy tej czynności narobiłam trochę hałasu. Po chwili poczułam się obserwowana. Spojrzałam w kierunku obserwujących. Zajadając ciastko spoglądałam na nich.
-Co tam?- Zapytałam. Szczerze nie wiedziałam, o co im chodzi.
-Chcesz nam powiedzieć, że w tym plecaku są słodycze i przez ciebie prawie wypadł mi dysk.- Powiedział powoli Hazza.
Przestraszyłam się chłopak nie był zadowolony. Co było widać po jego minie. Odpowiedziałam o wiele za szybko.
-Nie nie ma tam żadnych słodyczy, skąd Ci to przyszło do głowy. –Powiedziałam mocniej chwytając plecak, który i tak po chwili był już w posiadaniu loczka. No to koniec ze mną. Nie ma, co to było krótkie życie Tomi Kawlis. Czekałam tylko na to jak zareaguje posiadacz mojego plecaka. Co chwilę spoglądał to na mnie to na zawartość plecaka. Chłopak zaczął wyciągać wszystko z niego. Dwie paczki ciastek, cztery paczki żelek, do tego paluszki no i dwa słoiczki nutelli. Usłyszałam cichy śmiech obok siebie. Spojrzałam się na Zayna. Bo to właśnie do niego należał śmiech.
-No, co wzięłam trochę na wszelki wypadek jakbym zgłodniała. – Powiedziałam tłumacząc się. Było mi trochę głupio.
-Przecież to się w głowie nie mieści, od dzisiaj przechodzisz na dietę, zero słodyczy. Przecież nie długo będziesz wyglądała ja Niall, a do tego możesz zachorować od tak wielkiej ilości słodyczy. I obiecuje Ci to, że tego przypilnuje. Rekwiruje plecak.
-Ale…-zaczęłam jednak Liam mi przerwał.
-Żadnego ale ,my również będziemy cię pilnować.
Nie mogłam w to uwierzyć, zabraniają mi moich ulubionych słodkości. Jak ja teraz będę funkcjonować. Splotłam ręce na piersi. Tak się nie będziemy bawić. Byłam na nich obrażona, nawet Niall nie stanął w mojej obronie. Już się do nich nie odzywałam, siedziałam cicho. Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Powoli wyszłam z vana, było o wiele lepiej wyjść niż wejść. Widok był cudowny. Ogromne jezioro z małym pomostem. Na około wiele drzew i kwiatów. Miałam wrażenie, że już tu kiedyś byłam. Po chwili obok mnie stała już pozostała piątka.
-Prawda, że pięknie. Zawsze tu przyjeżdżamy, aby odpocząć. – Powiedział, Zayn.
-To prawda, tu jest cudownie.- Odparłam z zachwytem.
-Kiedyś Harry nam je pokazał.- Powiedział Lou.
-Spojrzałam na chłopaka był jakiś zamyślony.
-Jak byłem mały często tu przyjeżdżałem z rodzicami. To były naprawdę świetne czasy.
Kiedy Hazza się wypowiadał miałam wrażenie, że coś się kiedyś wydarzyło na tej polanie. Lecz teraz nie miałam ochoty o tym myśleć w końcu jestem tutaj, aby odpoczywać, więc zrobię to, co umiem najlepiej, czyli leniuchować.

sobota, 1 marca 2014

Rozdział Piąty


Kiedy otworzyłam oczy, na dworze było już jasno? Dzień zapowiadał się naprawdę dobrze. Słońce świeciło wysoko swoimi promieniami, na niebie nie było żadnej białej chmurki. Normalnie idealny dzień. Podniosłam się, a następnie spojrzałam na zegarek na półce. Wskazówki pokazywały godzinę 8:30. ,, Dobra trzeba się ogarnąć i wziąść się do roboty, mieszkanie samo się przecież nie sprzątnie”. Zwlekłam się z łóżka, następnie wyjęłam z szafy ubrania, w których będzie mi wygodnie sprzątać(Klik  - tylko bluzka, spodenki).
Zabrałam ubrania i udałam się do łazienki. Szybko zrobiłam delikatny makijaż oraz ubrałam się w ubrania, które wcześniej wzięłam. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Na śniadanie zjadłam dwie kromki z serem białym. Przy stole siedziałam jakiś czas, szczerze nie chciało mi się sprzątać. Chciałabym tak pstryknąć palcami i po chwili było by czysto. To byłoby coś.  Dobra nie ma, co się użalać, trzeba się wziąć do roboty. Posprzątałam po śniadaniu, następnie przygotowałam sobie wszystkie potrzebne rzeczy. Włączyłam głośno radio, akurat leciała moja ulubiona piosenka
 ( Klik). Podczas czynności śpiewałam sobie, co prawda uważam, że Ten wyżej nie obdarzył mnie talentem muzycznym, ale trudno inni muszą cierpieć słuchając mojego wycia. Spojrzałam na czerwoną drabinę stojącą obok szafki, to będzie wyczyn dla mnie. Powoli wspięłam się na drabinę, było trochę trudności, ale w końcu się udało. Teraz to już z górki. Sprzątałam tak jakiś czas. Całkowicie się w tym zatraciłam, nawet nie zwróciłam uwagi, że ktoś mi się przygląda. Spojrzałam w kierunku skąd czułam się obserwowana. Otworzyłam szerzej oczy. Tego się nie spodziewałam.  W moim mieszkaniu stała cała piątka z zespołu One Direction. Złapałam się szybko drabiny, gdyż z wrażenia prawie bym spadła.
-Co wy tu robicie?- Zapytałam zaskoczona
-Jak to, co, odwiedzamy Cię.- Powiedział lekko zdyszany blondyn.- I wiesz, co Ci powiem, musicie wybudować sobie windę, albo przeprowadź się na niższe piętro. Wejście do Ciebie zajmuje strasznie dużo czasu jak i energii.
No tak, mogłam się tego spodziewać, po gwiazdach. Trochę ruchu i już narzekają.
-Przesadzacie. Trochę ruchu Wam nie zaszkodzi.
-Nie powinnaś wchodzić na tak wysokie rzeczy, jeszcze się poślizgniesz i coś sobie zrobisz.- Powiedział Zayn.
-Spokojnie tatuśku, nic mi nie będzie.- Powiedziałam, siadając na stopniu drabiny.
-Po prostu się martwię o Ciebie. – Powiedział a następnie usiadł na kanapie, której jeszcze nie zdążyłam odkurzyć. Po chwili w pokoju było widać unoszący się kurz, jak również kaszel chłopaka.
-Cholera to już drugi raz.- Powiedział wstając z kanapy.
Razem z resztą zaczęliśmy się śmiać. Brunet tylko spojrzał na nas groźnie.
-Oj nie denerwuj się już, złość piękności szkodzi. –Powiedział Hazza.
-Ja jeszcze nie zacząłem się złościć.
-Dobra dosyć tych rozmów, co was do mnie sprowadza?- Zapytałam, następnie spojrzałam na nich. Każdy uciekał od mojego wzroku. Coś było nie tak i nie chcieli mi powiedzieć. Westchnęłam.
-Powie mi ktoś, co się dzieje?
Po chwili milczenia, w końcu odezwał się Liam.
-Po prostu się martwiliśmy, jak sobie radzisz z tym, co piszą.
Spojrzałam się na niego, nie miałam pojęcia, o co im chodzi. Czekałam aż któryś mi wytłumaczy.
-Ale, o co się rozchodzi? Nic mi nie wiadomo.
-Nie czytałaś dzisiejszych gazet?- Zapytał Niall
Potwierdziłam, kiwnięciem głową. Prawda jest taka, że nie miałam czasu nawet włączyć komputer a co dopiero przeczytać jakąś gazetę. Spojrzałam w stronę, w którą kierował się Lou.
-Mogę?- Zapytał biorąc mój laptop w dłonie.
Zgodziłam się, jestem ciekawa, o czym Oni mówią. Po chwili już wiedziałam, o czym wspomnieli wcześniej chłopcy. W Internecie już jest wiele zdjęć moich i chłopców.  Spojrzałam na jeden z artykułów.

,, Tomi Kawlis – kolejną oszustką?”
Kim jest Tomi, każda fanka zespołu One Direction zastanawia się, kim jest ta młoda dziewczyna? Od kilku miesięcy, można ją zauważyć w towarzystwie chłopców. Kim dla nich jest? Jedyne, co się sami dowiedzieliśmy to, to, że przebywała kilka tygodni w szpitalu po ciężkim wypadku samochodowym. Z innego źródła wiemy, że dziewczyna podaje się za kogoś innego. Co ukrywa Tomi Kawlis?




Do moich oczu napłynęło pełno łez, jak ktoś mógł coś takiego napisać. Zamknęłam oczy, po chwili po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Całkowicie się rozkleiłam. Poczułam, jak ktoś mnie przytula do siebie. Nawet bez patrzenia wiedziałam, kto to. Te perfumy ma tylko Zayn. Chłopak próbował mnie uspokoić, ale ja nie mogłam przestać płakać. Kolejny raz ktoś mnie skrzywdził, może nie fizycznie, ale moja psychika nie długo nie wytrzyma.
-Tomi, wszystko będzie dobrze, nie masz, co się nimi przejmować. Dziennikarze to hieny, zrobią wszystko, aby przedstawić człowieka w najgorszym świetle. Zależy im, aby jak najlepiej oni wyszli.
-Dlaczego, to wszystko mnie spotyka. Czy ja nie mogę żyć sobie w spokoju?- Zapytałam, choć znałam odpowiedz. 
-Nie martw się, masz Nas. Zawsze Ci pomożemy. A teraz już nie płacz. Chłopcy, zbiorowy uścisk.- Powiedział Lou.
Po chwili nie mogłam oddychać. Ja sama przeciwko pięciu chłopakom, nie mam szans wygrać. Nie mam pojęcia ile czasu tak spędziliśmy, ale wiedziałam jedno, jeśli zaraz mnie nie puszczą to się uduszę.
-Chłopcy, jeśli zaraz mnie nie puścicie to się uduszę. – Powiedziałam cicho, gdyż brakowało mi tchu.
-Oj daj spokój, nic Ci nie będzie. Nie codziennie mamy okazje przytulać się do dziewczyn, które płaczą. Bądź człowiekiem i daj się nacieszyć. – Powiedział Loczek.
No tak, teraz to ja jestem ta zła, która nie daję spełnić marzeń gromadce małych dzieci, bo tak się zachowują.
-Już, dosyć. Nie mogę oddychać. Zaraz będzie musieli zapłacić za mój pogrzeb. Pamiętajcie nie chce róż ani Kali. Zdecydowanie wole różowe tulipany.- Powiedziałam
Już po chwili poczułam, że mogę normalnie oddychać. Spojrzałam się na nich. Uśmiechali się szeroko.
-Do twojego pogrzebu jeszcze daleko, zapamiętaj. A teraz powiedzcie mi, co robimy, bo tak szczerze to zgłodniałem troszeczkę.- Powiedział Niall.
Chłopcy, wznieśli oczy do góry. A mi naprawdę poprawiło to humor, dzięki nim mogę zapomnieć o wszystkim, co mnie martwi.
-Jak chcesz, możesz sobie coś zrobić. Ale uprzedzam nie mam za wiele w lodówce.- Powiedziałam
Nawet nie dokończyłam swojej wypowiedzi a blondyn był już przy lodówce. Zauważyłam, że kiwa głową.
-Kochana, chyba chciałaś powiedzieć, że nie masz nic w tej lodówce. To ja się nawet boje pytać, co ty jadasz.
-Ja nie jestem Tobą Niall, mi wystarczy kilka kanapek a nie kilkanaście. – Powiedziałam, wystawiając mu język.
-Oj daj spokój, wiem, że też lubisz pojeść, tak jak ja. Ty możesz zaprzeczać, ale szafki nigdy nie kłamią. Widzę ile masz słodyczy. Ja również mam specjalną szafkę ze słodyczami. – Powiedział
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Wiedziałam, że moje policzki stają się czerwone. Ukryłam twarz w dłonie, było mi naprawdę głupio.
-Nie masz się, czego wstydzić, my również mamy tajne schowki, bo nasz blondynek zjada wszystko w pięć minut.- Powiedział Li.
Uśmiechnęłam się do nich.
-Jak to macie schowki, nic mi nie powiedzieliście.
Można było zauważyć oburzenie na twarzy Horana, to naprawdę wyglądało komicznie. Dzięki nim, wszystkie zmartwienia uciekały gdzieś daleko. Swoimi osobami tworzyli dla mnie azyl.
Patrzyłam się na nich jakiś czas. Oni naprawdę byli jak rodzina, może się kłócili, ale potem mimo wszystko się godzili. Na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech. Naprawdę czułam się świetnie.
-Mam pomysł, wy się rozgośćcie a ja pójdę po zakupy. –Powiedziałam chwytając kule.
- Chyba oszalałaś, jak ty chcesz iść w takim stanie. – Powiedział Liam
-Przecież nic mi nie jest.  Mam tylko złamaną nogę, od tego się nie umiera.
-Może lepiej my pójdziemy po zakupy, a ty sobie odpocznij. – Powiedział Lou.
Nie ma takiej możliwości, nie będę wiecznie siedzieć w domu. Muszę z powrotem żyć.
-Nie ma takiej opcji. Idę na zakupy jak ktoś chce może iść ze mną. – Powiedziałam.
-Ja z tobą pójdę.- Powiedział Niall.
-Tylko masz ją pilnować, aby nic nie dźwigała, a i kupcie tylko potrzebne rzeczy.- Powiedział Zayn.
Jak oni się o mnie martwią, dawno nie czułam czegoś takiego w sercu, coś przypominającego żar .
-Spokojnie, nic jej nie będzie. Chodźmy już Tomi.- Powiedział blondynek.
Ruszyłam za nim. Stanęłam przed schodami, nie powiem, że będzie łatwo. Rozejrzałam się do dokoła. Nic nie nadawało się do zejścia na dół. Lecz nagle wpadłam na genialny pomysł. Uśmiechnęłam się do siebie, po chwili skierowałam się do Niella.
-Potrzymaj mi kule, jak również możesz już zejść na dół ja sobie dam radę.- Powiedziałam a następnie weszłam na barierkę, to był właśnie mój pomysł, czyli ześlizgnąć się na niej na sam dół. Kiedy tak sobie zjeżdżałam usłyszałam śmiech Horana. Spojrzałam się na niego i to był mój najgorszy ruch na świecie gdyż chłopak postanowił w tym samym czasie zrobić mi zdjęcie. Byłam na niego zła.
-Co ty wyprawiasz, nawet nie próbuj robić mi zdjęcia, bo cię zabije.- Powiedziałam
-Już za późno, jak wrócimy pokarze je chłopakom. – Powiedział
-Nie ma mowy, masz je usunąć.- Powiedziałam
-Nic z tego, mi się ono podoba.
Kłóciłam się z nim jakiś czas, w końcu się poddałam, nie miałam siły się z nim kłócić. Przez tą sprzeczkę zrobiłam się głodna, a wiadomo do sklepu się nie wchodzi na głodnego, gdyż wyjdę z niego o parę naście rzeczy więcej.
Kiedy byliśmy już na dole, chłopak podał mi kule i tak już przygotowani wyszliśmy na zakupy. Po drodze rozmawialiśmy i śmialiśmy się z naszych żartów. Ludzie mijający nas, spoglądali na nas jak na debili. A kogo to obchodzi. Gdybym się tym przejmowałam już dawno wylądowałabym w wariatkowie.
Po niespełna 10 minutach byliśmy na miejscu. Niall wziął wózek i po chwili buszowaliśmy po sklepie. Zaczęliśmy od działy warzywnego a skończyliśmy na słodyczach i to był błąd.  Nie mogliśmy się zdecydować, jakie słodkości wziąć, więc postanowiliśmy kupić prawie wszystkiego po trochu. Kiedy już kierowaliśmy się do kasy, zauważyłam na półce coś, co kochałam a mianowicie nutelle. Była promocja i to duża. Od razu skierowałam się do stoiska. Gdyby ktoś na mnie spojrzał pomyślał, że stoi tu jakaś nienormalna dziewczyna. Na plakacie pisało, że jeśli kupi się ponad 10 słoiczków to dostaje się w prezencie dwa kubki z limitowanej edycji. Musze je mieć. Spojrzałam na Horana, który już szedł w moim kierunku. Po jego wyrazie twarzy mogłam wywnioskować, że on też chce ten kubek.
-Niall, ja musze mieć ten kubek.- Powiedziałam, patrząc się na niego oczami kota ze Smreka.
-Powiem Ci, że świetnie cię rozumiem. Dobra może chłopcy nie zauważą. Pakuj do wózka.- Powiedział, wkładając słoiki ze słodkością.
-Połowę zabierzesz, no i jeden kubek. Tak będzie równo.
-Świetnie się robi z tobą interesy.
Uśmiechnęłam się do niego, on odwzajemnił go. W końcu ruszyliśmy do kasy. Nasze zakupy zajęły całą taśmę, a i tak nie wyłożyliśmy jeszcze połowy zakupów. Kiepsko to widziałam. Jestem pewna, że chłopak tego wszystkiego nie udźwignie. No nic nie ma, co się zamartwiać, jakoś damy sobie rade. Kiedy miła pani ekspedientka podliczyła nasze wszystkie zakupy, chciałam już płacić, ale blondyn zabronił mi, gdyż są tu tez rzeczy dla niego. Nie miałam siły kłócić się z nim. Te zakupy mnie naprawdę zmęczyły, nie mogę się doczekać aż skosztuje mojej nutelli i to oczywiście łyżeczką.
Maggie, bo tak miała na imię, ekspedientka, co chwilę zarywała do naszego Nialla. To było komiczne, jak posyłała mu te uśmieszki aż w pewnym momencie zaczęła oblizywać swoje usta językiem, od razu zrobiło mi się nie dobrze. W końcu to była kobieta po 50- roku życia. W duchu się z tego śmiałam. Nie ma, co chłopak ma powodzenie u każdej kobiety.
Jak najszybciej wyszliśmy ze sklepu, co prawda torby sprawiały nam nie mały problem, gdyż nie ważyły tak mało. Ja wzięłam tylko dwie torby, bo tylko tyle mi pozwolił Horan. Natomiast on nosił resztę, czyli osiem. Po chodniku chodził jak osoba o dużej masie ciała, tak się kiwał. Co chwilę musieliśmy prosić ludzi, aby się przesunęli, bo nie mogliśmy przejść, zdecydowanie za małe te chodniki robią. Może zgłoszę się do jakiejś rady, czy coś. Wtedy będę mogła coś zdziałać. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się, aby móc odpocząć. W miedzy czasie spojrzałam na paragon z zakupów, oczy normalnie wyszły mi prawie z orbit. Zaczęłam się głośno śmiać. Chłopak spojrzał się na mnie.
-Co cię tak bawi. Też się chętnie pośmieje.
-Mam tu ciekawą rzecz. – Wskazałam na paragon, chłopak nie wiedział, o co chodzi.- I tu jest taki numer telefonu, twojej adoratorki. – Dokończyłam.
Z twarzy chłopaka od razu zszedł uśmiech. Przełknął głośno ślinę, nawet ja to usłyszałam.
-Nie strasz mnie tak.
-Ale ja mówię prawdę, musiała go zapisać jak się odwróciła.
-Do końca życia będę miał koszmary, do tej pory mam przed oczami jak rusza tym językiem.- Po wspomnieniu tego przeszły mnie ciarki i nie tylko mnie.
- Dobra idziemy dalej, bo nie dojdziemy do domu przed nocą.- Powiedziałam, spoglądając na zegarek, który wskazywał godzinę 12, jestem pewna, że się martwią.
-Masz rację, trochę nas już nie ma.
W końcu udało nam się dotrzeć pod mój budynek mieszkaniowy. Weszliśmy do środka, kolejna poprzeczka dzisiejszego dnia, wejście na górę. Wchodziłam po jednym stopniu. Po jakiś 15- minutach byliśmy na górze. Otworzyłam drzwi do mieszkania, przepuściłam chłopaka, aby pierwszy odłożył te ciężkie torby. Spojrzałam na mieszkanie czy jeszcze stoi wszystko na miejscu na szczęście wszystko było w porządku. Jedyne, co się zmieniło to, to, że wszędzie było czysto pod moją nieobecność chłopcy posprzątali. Właśnie siedzieli na kanapie i oglądali TV. Odwrócili się w naszą stronę.
-No w końcu już się baliśmy, że was porwano czy jak, czemu tak dłu……- zaczął Liam, lecz kiedy nas zobaczył to przerwał. Najpierw spojrzał na nas a potem na zakupy.
-Czy wyście powariowali, mieliście kupić tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
Spojrzeliśmy na siebie z Niallem.
- No to jest ważne. – Powiedzieliśmy jednocześnie.
-Tak, to powiedzcie mi, po co wam aż..- Spojrzał do torby gdzie znajdowała się nutella.- 10 słoików nutelli?- Zapytał.
-No, bo w sklepie była promocja na nią, a jeśli się kupi 10 to dostaje się unikatowe kubki.- Zaczęłam- musiałam je mieć, a że Niall również to je wzięliśmy.
Chłopcy złapali się za głowy. Następnie pomogli rozpakowywać torby, co chwilę kręcąc głową.
-Na, co wam tyle słodyczy?- Zapytał Zayn.
-Nie mogliśmy się zdecydować, które wziąć, więc wzięliśmy każdych po trochu.- Powiedział, Niall.
-Po troszku? Od kiedy kilogram to troszkę.- Powiedział Harry.
-Co się czepiacie, jeszcze zobaczycie jak będziecie chcieli to wam nie damy, prawda blondasie?- Zapytałam.
-Masz całkowitą racje.- Powiedział
Kiedy rozpakowaliśmy już wszystko, to zrobiliśmy szybki obiad, musiałam się jakoś odwdzięczyć za dzisiejszą pomoc. Podczas obiadu Niall postanowił pokazać wszystkim moje kompromitujące zdjęcie, jak zjeżdżałam ze schodów. Oczywiście wszyscy się ze mnie śmiali. Ja również nie byłam mu dłużna i opowiedziałam im o sytuacji w sklepie, jak to zyskał sobie adoratorkę. Jestem pewna, że nie dadzą mu żyć. Siedzieliśmy tak jakiś czas, potem chłopcy musieli już iść, bo na 16 mieli zaplanowany wywiad w radiu, więc zostałam sama. Przez długi czas czytałam sobie książkę, o jakiejś dziewczynie nieszczęśliwie zakochanej w chłopaku, który okazał się jej bratem. To było niezłe. Aż w końcu zasnęłam.