poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział Czternasty

Od całej tej sytuacji minęły trzy tygodnie. Cały czas nie podjęłam decyzji. Wahałam się z podjęciem jej. Mimo że rodzina i przyjaciele nie naciskali na mnie. Stali za mną murem. To i tak mi to nie pomagało. Kilka razy miałam już telefon w dłoni z wpisanym numerem mecenasa, ale za każdym razem tchórzyłam. A co do tatuażu to Zayn wywiązał się z obietnicy. Poszedł ze mną i trzymał mnie za rękę. Jak to cholernie bolało. Do tej pory pewnie boli go dłoń. Ale wytrzymałam i mam upragniony tatuaż czyli małą koniczynę z napisem. Troszeczkę ulepszyłam ten tatuaż. Chłopcy zaczęli współprace z firmą. Co prawda nie mają zbyt dobrego stosunku z prezesem firmy. Miałam przyjemność Go poznać i szczerze mówiąc jest to bardzo ciężka osoba do zniesienia. Jest zbyt zadufany w sobie. To on ma zawsze racje. Nie dziwię się że tak źle prosperuje firma. Z rodzinką mam cały czas kontakt. Co prawda co jakiś czas waham się. Mimo że poznałam ich wszystkich to mam małe obawy. Jakiś mały strach czyha gdzieś ukryty głęboko w sercu. Z Zaynem również świetnie nam się układa, cały czas o mnie dba. Dużo czasu spędza u mnie w mieszkaniu. Zazwyczaj razem malujemy, oglądamy telewizje czy sprzątamy. Nigdy nam się nie nudzi. Powstały również plotki że chłopak wprowadził się do mnie. A to nie była prawda. Po prostu cieszymy się swoim towarzystwem. Niedługo chłopcy zaczynają trasę koncertową. A ja zostanę tutaj sama. Co do moich planów związanych ze studiami to niestety spóźniłam się ze zgłoszeniem o dwa tygodnie. Powiem szczerze całkowicie wypadło mi to z głowy. Było tyle ważniejszych spraw. Ale jeszcze nie zrezygnowałam z tego marzenia. A aktualnie chodzę na kurs projektowania. Mimo wszystko uwielbiam również projektować ubrania. Niektóre prace widział Zayn oczywiście mnie chwalił ale on nie mógł mnie oceniać obiektywnie ponieważ jest moim chłopakiem. Rodzice i pozostali z zespołu również nie mogli. To musiał być ktoś spoza otoczenia. Siedziałam właśnie na sofie w swoim małym mieszkanku. Za bardzo nie miałam co robić. Chłopcy mieli próbę. Muszą się dobrze przygotować do koncertu w końcu nie mogą zawieść swoich największych fanów. Mama razem z Robinem pojechali na małe wakacji, a Gem cały czas siedzi nad projektami. Co jakiś czas do siebie dzwonimy. A ja się sama nudzę. El wyjechała służbowo do Francji. Lou bardzo źle to odczuwa. Widać po nim że tęskni za swoją dziewczyną. Nie wspomniałam jeszcze o najważniejszej rzeczy. Od jakiegoś czasu czuje że ktoś mnie obserwuje. Cały czas jak gdzieś wychodzę rozglądam się za sobą. To nie jest normalne. Nic nie powiedziałam nikomu, wolałam ich nie martwić mają teraz inne ważniejsze rzeczy na głowie. Wyszłam na balkon aby zapalić papierosa. To zdecydowanie mnie odprężało. Na dworze panowała jesień. Ludzie ubrani w cieplejsze odzienie, na niebie było już inne słońce. Trawa była ozdobiona liśćmi w kolorze brązu, żółci i czerwieni. Był to piękny widok. Ta pora roku miała w sobie coś magicznego. Wprawiała że człowiek dłużej myślał o swoim życiu. W tej chwili również miałam taki moment. Wrzuciłam papierosa do popielniczki i wróciłam do ciepłego mieszkania. Na półce stał kubek pełen gorącej czekolady. Teraz to było mi potrzebne aby rozgrzać zmarznięte dłonie. W momencie kiedy siadałam usłyszałam dzwonek do drzwi. Odłożyłam kubek i ruszyłam do drzwi, kiedy je otworzyłam nie zauważyłam nikogo. Wyszłam na zewnątrz aby się rozejrzeć ale nic. W moje oczy rzuciła się szara koperta. Sięgnęłam po nią. Była dość ciężka. Wróciłam do pomieszczenia,w drodze do sofy zaczęłam ją otwierać. Lecz kiedy miałam zawartość już w dłoni momentalnie wszystko mi wypadło. Po całej podłodze rozrzucone były zdjęcia na których jestem ja i moi znajomi. Przeraziło mnie to. To było już za wiele. Zdjęcia naruszały moją prywatność. Zebrałam szybko wszystko z podłogi a następnie schowałam do szafki. Nie chciałam o tym myśleć. To nie było normalne. Może życie w pewnym stopniu było zagrożone. Zasłoniłam szybko okna, aby nikt nie mógł zobaczyć co się dzieje u mnie. Usiadłam na sofie i szczelnie owinęłam się kocem. Starałam się nie myśleć o tym wszystkim, robiłam inne rzeczy ale cały czas przebijała się przez to wszystko sprawa ze zdjęciami. Odłożyłam wszystko na stół nie miałam ochoty na nic. Siedziałam w ciszy i w ciemności. Po chwili usłyszałam dźwięk telefonu. Odebrałam go.
-Halo?
Nikt się nie odzywał,przestraszyłam się. Po drugiej stronie słyszałam szepty. Szybko wyłączyłam telefon. Głuche telefony trwały od miesiąca. Nic nie mówiłam chłopakom, bo by się martwili. Co jakiś czas dostawałam paczki które nie były podpisane. Ani jednej nie otworzyłam, od razu lądowały w śmietniku. A teraz te zdjęcia. Na zegarku była już godzina 17. Wstałam a następnie udałam się do łazienki. Jedyne czego teraz potrzebowałam to gorąca kąpiel. To powinno mnie odprężyć. Nalałam wody oraz olejków zapachowych. Powoli weszłam do wanny. To było takie przyjemne uczucie. Od razu poczułam jak całe napięcie schodzi z mojego ciała. Olejki działały kojąco. Straciłam rachubę. Było mi tak dobrze. Kiedy woda zaczynała być chłodna, postanowiłam zakończyć moczenie. Wytarłam się do sucha a następnie ubrałam się w piżamę. Nie miałam ochoty na nic. Marzyłam tylko o śnie, aby ten dzień jak najszybciej się zakończył. Wskoczyłam szybko do łóżka i przykryłam się kołdrą. Na początku nie mogłam zasnąć, brakowało mi drugiej osoby która by mnie ogrzewała. Taką rolę miał Zayn. W jego objęciach czułam się tak bezpiecznie. Po dobrej godzinie w końcu zasnęłam.

Znalazłam się w dużym budynku, ściany były całe białe. Pomieszczenia były ciasne. Trudno było się poruszać. Na podłodze walały się sterty śmieci. Moją uwagę przykuła jedna ściana. Było na niej mnóstwo materiałów. Podeszłam bliżej, to co tam zobaczyłam spowodowało że zakręciło mi się w głowie musiałam momentalnie złapać się czegoś. Przez dłuższą chwile stałam bez ruchu. Dopiero jak poczułam się lepiej zaczęłam przeglądać materiały umieszczone na całej ścianie. Były na niej dokładne profile każdego z One Direction, moje rodziny i mój. Zdjęcia prywatne, robione w ukryciu. Jak również artykuły związane z moją osobą i rodziną. Czułam się jak w najgorszym koszmarze. Ktoś chciał chciał mnie skrzywdzić. Przychodziła mi tylko jedna osoba, Billy. To on mógł stać za tym wszystkim. Przez państwa Jones rodzicie Billego stracili zyski swojej firmy. Moje czynności zostały przerwane przez jakieś odgłosy. Rozejrzałam się szybko po pomieszczeniu. Ktoś tu był razem ze mną i mnie obserwował. Zaczęłam szybko kierować się do wyjścia z budynku. Nigdzie nie mogłam znaleźć wyjścia, czułam się jak w labiryncie. Było mi strasznie gorąco. Ktoś deptał mi po piętach, kiedy miałam już chwytać za klamkę ktoś mnie szarpnął tak mocno że upadłam na podłogę. Zasyczałam, gdyż na podłoże były rozsypane kawałki szkła. W niektórych miejscach były widoczne ślady krwi, mojej krwi. Spojrzałam na osobę odpowiedzialną za wszystko. Na mojej twarzy zagościł strach. Nade mną stał Billy z szalonym wyrazem twarzy. W ręku trzymał nóż z którego skapywała krew. W jego oczach widziałam obłęd. Tak bardzo się go bałam. Nikt nie mógł mi pomóc. Chłopak zaczął zbliżać nóż do mojego gardła, zamknęłam szybko oczy. Chciałam aby szybko to już zakończył. Nagle usłyszałam głośny dźwięk dzwonka.

Wstałam gwałtownie z łóżka. Pot oblał moje całe ciało. Serce bardzo szybko mi biło. Czułam się jak po najgorszym horrorze. Nie mogłam opanować oddechu. Cały czas ktoś się dobijał do drzwi. Powoli wyszłam z łóżka. Nogi miałam jak z waty. Ruszyłam do drzwi. Powoli je uchyliłam. W nich stał zmartwiony Zayn. Kiedy go zobaczyłam poczułam jak do oczu nabierają mi się łzy. Widząc moją twarz podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Wszystko ze mnie wyszło, nawet to co starałam się ukryć. Chłopak głaskał mnie po głowie.
-Ciiiii. Nie płacz Cas. Co się dzieje? Od kilku nastu godzin próbujemy się z tobą skontaktować. Cały czas włącza się poczta. - powiedział, usadzając mnie na swoich kolanach. Nie chciałam go puścić. Bałam się że momentalnie zniknie i zostanę sama. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Wszystko w porządku.- wyszeptałam.
-Nie mówisz mi prawdy. Coś jest nie tak. Od kilku tygodni dziwnie się zachowujesz, każdy to zauważył ale nic nie mówił. Czekaliśmy aż sama nam to powiesz. Nie chcieliśmy naciskać. Więc proszę powiedz mi co się dzieje.
Objęłam go jeszcze mocniej. Czułam się tak straszne,że przez taki długi czas nic im nie mówiłam. W końcu muszę to zrobić bo to mnie zniszczy. Wstałam z jego kolan i udałam się do szafki gdzie schowałam zdjęcia. Wyjęłam je a następnie wzięłam głęboki wdech. Ruszyłam z powrotem do Zayna. Wręczyłam mu kopertę i siadłam obok niego. Chłopak wyjął zawartość. Nie usłyszałam żadnego dźwięku. Spojrzałam na niego. Jego oczy były szeroko otwarte. W milczeniu przeglądał zdjęcia. Widziałam zdenerwowanie jak i strach na jego twarzy. Przymknęłam powieki, aby uchronić się przed kolejnymi łzami ale było to na nic. Poczułam jak spływają one po moich policzkach. Po kilku minutach poczułam silne ramiona które oplotły mnie w silnym uścisku.
-Cas, od jak dawna to trwa?
Wahałam się, w końcu odważyłam się powiedzieć.
-Od jakiegoś miesiąca. Ktoś do mnie wydzwania, a kiedy odbieram to nikt się nie odzywa, słyszę tylko ciche szepty. Również przysyłano mi paczki nie podpisane. Od razu je wyrzucałam. Bałam się zawartości.
-Czemu nic nam nie powiedziałaś? Pomoglibyśmy Ci.
-Nie chciałam abyście się teraz rozpraszali, w końcu niedługo macie trasę koncertową. To nie było wam teraz potrzebne.
-Musisz to zgłosić na policje. Jak również wynająć Ci ochronę. Pogadam z chłopakami i coś się wykombinuje.
-Na policje, mogę iść ale na pewno nie chce ochrony. Będę się czuła jak w więzieniu. Nie zgadzam się na to. - powiedziałam głośniej.
-Ale, tak będzie najlepiej.
-Nie. Spokojnie nikt mi nic nie zrobi. Dam sobie radę.
Mulat cały czas patrzył mi się w oczy. Po chwili powiedział.
-Dobrze żadnej ochrony ale mam warunek.
-Jaki?- Zapytałam. Szczerze bałam się jego warunku. W końcu cały zespół zawsze miał szalone pomysły.
-Zamieszkaj z nami.- wypalił.
Siedziałam w szoku. Tego się nie spodziewałam.
-Przepraszam możesz powtórzyć, bo chyba źle usłyszałam.
-Zamieszkaj z nami, wtedy nie będziesz musiała mieć ochrony.
-Ale ja mam własne mieszkanie, w którym zrobiłam tak dużo. Nie jestem co do tego przekonana. A po drugie nie chce wam się zwalać na głowę.
-Nie odpuszczę, wiesz o tym że jestem uparty. A chłopacy nie będą mieli nic przeciwko. Wręcz przeciwnie będą zachwyceni.
-Ale ja mam tyle rzeczy. Wieki będę je pakować.- powiedziałam przytulając się do chłopaka.
-Przecież każdy Ci pomoże. A w tej sytuacji bezpieczniejsza będziesz u nas. A więc zacznijmy się pakować. - powiedział wstając i zdejmując kurtkę.
Zdziwiłam się, nie spodziewałam się tego tak szybko. Przetarłam dłońmi twarz.
Podeszłam do niego. Uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Bierzemy się do roboty. Zacznijmy od spakowania tych drobnych rzeczy. Zadzwonię jeszcze do chłopaków, tak uporamy się szybciej. W międzyczasie idź się ubrać.
Przytaknęłam a następnie udałam się do pokoju. Wybrałam najwygodniejsze ubrania czyli dresowe spodnie i koszulkę. Poprawiłam jeszcze włosy. Załatwiłam jeszcze potrzeby fizjologiczne. Ruszyłam do kuchni w której już buszował mulat.
-Chłopcy za 10 minut będą na miejscu. W międzyczasie zaczniemy zabezpieczać szkło.- powiedział podchodząc do szafki ze szkłem. Natomiast ja wzięłam stare gazety. Z jednej strony cieszyła się,ale z drugiej strony narażam innych na niebezpieczeństwo. Cały czas miałam w głowie te głuche telefony i zdjęcia. Poczułam szturchnięcie, spojrzałam na mulata, ten serdecznie się do mnie uśmiechał a następnie zaczął robić głupie miny. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Z nim czułam się tak swobodnie. To On sprawiał, że każdy dzień był wyjątkowy. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi nawet nie zdążyłam podejść do nich a w środku byli już wszyscy z zespołu, a na czele mój ukochany brat z szerokim uśmiechem na twarzy. Przywitałam się z nimi. Każdy mocno mnie przytulił i dodawał otuchy. To było bardzo miłe. I tak zaczęliśmy pakować wszystkie rzeczy. Przy tym było bardzo dużo zabawy. Niall co chwile wyjadał coś z lodówki. Harry razem z Lou bawili się lalkami, które zabrałam z domu dziecka. Miałam z nimi dobre wspomnienia. Liam razem z Zaynem gadali o czymś związanym z samochodem. To był bardzo miły obrazek. W tym momencie dziękowałam Bogu za to, że obdarował mnie takimi przyjaciółmi na których mogłam liczyć w każdym momencie. Byli moją rodziną. Po dobrych kilku godzinach zapakowaliśmy ponad
połowę. Po całym wysiłku usiedliśmy na kanapie. Każdy był zmęczony. Nie dziwiłam się im, ja również byłam zmęczona fizycznie jak i psychicznie. Po odpoczynku chłopcy zamówili samochód transportowy, po 10 minutach byli na miejscu. Spakowali moje rzeczy. Chłopcy już zeszli na dół a ja stałam jeszcze w pustym mieszkaniu. Ciężko mi było się rozstać, w końcu to było moje samodzielne mieszkanie. Westchnęłam, czas się pożegnać. Przejechałam jeszcze dłonią po ścianie i zamknęłam drzwi na klucz. Powoli zeszłam ze schodów na dół w międzyczasie przypomniały mi się wszystkie śmieszne sytuacje jakie miałam z chłopakami. Chłopcy już siedzieli w aucie. Tylko brakowało tam mnie.

sobota, 1 listopada 2014

INFORMACJA

Przepraszam,że tak długo nie pojawia sie notka. Ale na uczelni siedzę od rana do wieczora. Rozdział pojawi się na pewno w następnym tygodniu. Pozdrawiam:*

sobota, 30 sierpnia 2014

Bohaterowie


Tomi Kawlis( Casy Styles)

Pełna życia dziewczyna, która przeszła bardzo dużo. Już w wieku trzech lat zostaje porwana i sprzedana. Jej rodzicami stali się państwo Jones. Tragedia za tragedią. Dwa lata później jej przyszywani rodzice i siostra zostają zamordowani z niewiadomych przyczyn. Dla jej bezpieczeństwa policja zmienia jej imię i nazwisko. Zostaje umieszczona w domu dziecka. Zaprzyjaźnia się tam z chłopakiem w tym samym wieku. W międzyczasie kilkakrotnie omal nie zginęła. Kiedy dorosła zamieszkała w małym mieszkanku w centrum miasta. Podczas imprezy dowiedziała się jaki jest naprawdę Billy. W drodze powrotnej ulega wypadkowi samochodowemu, z którego ratują ją chłopaki z One Direction. I tak zaczyna się historia w całej szóstki. Dziewczyna uwielbia rysować.


Państwo Jones

Starsze małżeństwo, które nie mogło mieć dzieci. Wykupili od handlarza Tomi. W taki sam sposób znalazła się również przybrana siostra. Wysoko postawione małżeństwo. Posiadają dużą firmę odzieżową. Niestety dwa lata po, zostają zamordowani, tak samo jak ich młodsza córka. Po kilkunastu latach odnajduje się ich testament ,w który pozostawiają wszystko Casy Styles.


Billy Jones

Od młodszych lat, był jedynakiem. Wiele czasu spędzał w Domu dziecka, w którym przebywała Tomi. Udawał chłopca bez rodziców a tak naprawdę miał ich. Kiedy dorósł zaczął uprzykrzać życie Tomi. Zrobi wszystko aby cierpiała tak jak jego rodzice. Przez jej przybranych rodziców ich firma podupadła.


Harry Styles

1/5 zespołu One Direction. Kiedy był mały często spędzał czas ze swoją młodszą siostrą. Niestety zostaje Ona porwana. Przez cały czas rodzina poszukuje Jej. Będąc już dorosły spotyka Tomi, a raczej ratuje ją z chłopakami z wraku samochodu. Nie jest świadomy że jego mała siostrzyczka jest tuż pod nosem. Jest totalnym flirciarzem.

Zayn Malik

Kolejny członek zespołu One Direction. Nieśmiały a zarazem zabawny chłopak. Uwielbia rysować i śpiewać. W jego pokoju zawsze panuje porządek. To właśnie on jest tym pięknisiem w zespole. Lubi dbać o swój wygląd. Kiedy poznaje Tomi w Jego sercu rodzi się uczucie. W końcu zakochują się w sobie i zostają parą.



Louis Tomlinson

Należy do zespołu. Jest najstarszy z całej piątki. Lecz wiek to nie wszystko nadal zachowuje się jak dziecko. To On jest duszą towarzystwa. Potrafi roześmiać każdego. Sama jego osoba sprawia, że człowiek się uśmiecha. Jest dla Tomi jak dobry wujek ,który doradza jej w każdej sprawie no może nie w każdej. Chłopak uwielbia ubierać się w kolorowe ubrania i oczywiście, żeby były w paski. Nie toleruje skarpetek. Za to uwielbia marchewki. Również posiada swoje zwierzątko, Kevina.



Niall Horan

Zawsze głodny członek zespołu, potrafi zjeść prawie całą zawartość lodówki i to nie swojej. Zdecydowanie najlepszy kompan Tomi w sprawie słodyczy. To nie jest jedyna cecha chłopaka. Genialnie gra na gitarze. Jest On geniuszem w zespole. Jego życie składa się z humoru. Nie ma ani jednego dnia bez śmiesznych sytuacji ,w której odgrywa główną rolę.


Liam Payne

To ten najbardziej odpowiedzialny. Zawsze ale to zawsze wyciąga wszystkich z opresji. Potrafi być też zabawy. Jest jak rodzić ,na którym zawsze można polegać. Uwielbia bajki Disneya. Nienawidzi łyżek, nawet lody je widelcem. Uprawia dużo sportów.


Anne Cox( Twist) i Robin Twist

Matka i Ojczym Harrego i Tomi, Gem. Anne cały czas poszukuje swojej młodszej córki, która została porwana. Przez cały czas żyje nadzieją aż któregoś dnia w końcu Ona się odnajduje. Robin cały czas wspiera ją w tym.



Gemma Styles

Najstarsza z rodzeństwa Styles. Uwielbia dokuczać swojemu bratu. Cały czas ma nadzieje że kiedyś odnajdzie się jej mała siostrzyczka. W końcu doczekuje się tego dnia. Uwielbia pracować z odzieżą. I zdecydowanie zna się na tym.

Mecenas Harold Hart

Wieloletni powiernik rodziny Jones. Mężczyzna w podeszłym wieku. Cały czas szuka Tomi ,aby wręczyć jej testament, który jej się należy. Będzie odgrywał ważną rolę w firmie.



piątek, 29 sierpnia 2014

Kontakt

Jeśli masz do Mnie jakieś pytanie? Napisz. Odpowiem na każde pytanie. Jeśli chcesz być powiadomiony o kolejnym rozdziale napisz tutaj. Pozdrawiam:"*

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział Trzynasty

Kiedy otworzyłam oczy, nie wiedziałam gdzie jestem. Dopiero jak przyzwyczaiłam się do światła zorientowałam się gdzie jestem. Uśmiechnęłam się do siebie. Zaczęłam się rozciągać ale coś mi ciążyło. Obróciłam się w bok. To, co ujrzałam spowodowało, że moje serce całkowicie rozmiękło. Zayn spał wtulony we mnie. To było takie słodkie. Idealny nieład na głowie. Co jakiś czas pochrapywał. Przybliżyłam twarz do chłopaka i delikatnie musnęłam jego usta. Chłopak oddał pocałunek.
-Tak mogę być budzony zawsze. - Powiedział mrucząc i kładąc się na mnie.
-Tak, i może jeszcze za każdym razem mam być to ja.- Powiedziałam uśmiechając się do niego.
-Nie brałem nikogo więcej pod uwagę.
Zaśmiałam się, mulat razem ze mną. Było mi tak dobrze. Mogę powiedzieć, że pierwszy raz od bardzo długiego czasu byłam wyspana. Czułam spokój w sercu. Może w końcu znalazłam swoją przystań, w której będę mogła żyć jak w domu. Leżeliśmy wtuleni w siebie. Nie chciało nam się wstawać. Ale jak to zawsze bywa naszą wspaniałą chwilę przerwało pukanie do drzwi. Niecierpliwa osoba nawet nie czekała na znak, że może wejść. W progu już stał Louis. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Nawet nie minęła sekunda a chłopak już leżał między nami. Zaczęłam się śmiać. Przybysz cały czas się kręcił.
-Zayn pobudka, za 10 minut mamy próbę. Moim dzisiejszym zadaniem jest przypilnowanie ciebie abyś się nie spóźnił. Z naszej całej piątki tylko tobie zajmuje tak dużo czasu na przygotowanie się.
-Nie prawda, zazwyczaj to ty się spóźniasz.
Chłopcy zaczęli się przedrzeźniać i delikatnie szarpać. Chciałabym, aby to tak wyglądało, ale niestety tak nie było. Zaczęli się na żarty bić i to tak mocno, że wylądowałam na podłodze. Moje cztery litery mocno mnie bolały. Byłam na nich zła. Jak można zwalić tak dziewczynę. Przy uchu usłyszałam gromki śmiech obu tu obecnych. Spojrzałam na nich. Oni się śmiali moim kosztem. Spiorunowałam ich wzrokiem bazyliszka i rzuciłam w nich poduszką. Wstałam szybko z podłogi i udałam się do łazienki. Chciałam jak najszybciej się ubrać i zjeść śniadanie gdyż byłam strasznie głodna. Wyszykowanie nie zajęło mi nawet 5 minut. Wyszłam z łazienki na łóżku siedział mój chłopak. Uśmiechał się do mnie. Postanowiłam udawać obrażoną.
-Cas, nie obrażaj się na mnie, to wszystko wina Lou. Słyszałaś, co on powiedział. Musiałem mu oddać za to, co powiedział.- Powiedział podchodząc do mnie, następnie mnie objął.
-Wasza wina, że wylądowałam na podłodze. Przez was tyłek mnie boli.
-Zawsze mogę wymasować.- Szepnął mi na ucho.
Na moich policzkach zagościły rumieńce.
-Zboczeniec. Idź, bo się spóźnisz, nie chcesz żeby znowu przez Ciebie się dostali ochrzan od Paula.
-No nie i ty trzymasz ich stronę. Powinnaś być po mojej.
-I tak mnie kochasz, a teraz leć.- Powiedziałam, po czym pocałowałam go. On odwzajemnił go.
-Eleanor, zostaje, więc nie będziesz się nudziła. Kocham Cię. Do zobaczenia później.- Pożegnał się ze mną. I tak zostałam sama w pokoju. Sięgnęłam do torebki po paczkę papierosów, ruszyłam na balkon. I tak zaczęłam palić papierosa. W międzyczasie rozmyślałam o tym wszystkim. Jak również starałam się zorganizować sobie czas na dzisiaj. Miałam jeszcze zadzwonić do tego prawnika. Kiedy skończyłam palić ruszyłam do salonu gdzie siedziała Eleanor. Miałam racje dziewczyna siedziała w salonie i oglądała jakiś program o modzie. Dosiadłam się do niej.
-Siemanko. - powiedziałam na przywitanie i przytuliłam El.
-No cześć jak ja się cieszę, że cię widzę. Myślałam, że sama spędzę całe południe.
-Akurat też nie mam, co robić, więc może pójdziemy na jakieś zakupy a później do kawiarni na smaczne ciastko.
-Mi pasuje. Ale czy tobie na pewno. Słyszałam o wczoraj. - Powiedziała zatroskana.
Chłopcy musieli już wszystkim rozgadywać to, co się wydarzyło wczoraj.
-Nic mi nie będzie, spokojnie. A chłopaków zabije później.- Odparłam, po czym wybuchnęłam śmiechem. Dziewczyna zaraz po mnie. Jeszcze chwile porozmawiałyśmy a następnie udałyśmy się na miasto. Dzisiejszego dnia była naprawdę piękna pogoda. Słońce wysoko świeciło. Na niebie nie było żadnej szarej chmurki, która miała wypuścić deszcz. Wiele ludzi kręciło się na ulicy. Podobało mi się to. Byłyśmy wśród ludzi, ale mimo to i tak wiedziałam, że dziennikarze za nami idą. Nigdy z tego się nie uwolnimy w końcu jesteśmy dziewczynami chłopaków ze znanego zespołu. Dla nich liczy się tylko jak zarobić pieniądze. Nie ważne czy komuś stanie się krzywda. Sensacja, plotki to jest ich życie. Razem z El odwiedziłyśmy chyba wszystkie sklepy, jakie są w Londynie. Czułam się świetnie w jej towarzystwie, prawie jak siostry. Przechodziłyśmy właśnie koło sklepu z biżuterią. W moje oczy wpadły piękne kolczyki, były czarne i zgrabne. Mógłby je nosić każdy. Chłopak czy dziewczyna. Nie przeszkadzało to w niczym. Weszłam z dziewczyną do sklepu. Nie zawahałam się ani trochę. Kupiłam je. Pomyślałam sobie, że Ja i Zayn założymy po jednym. Było to dla mnie uroczę i oddane. El podzieliła mój pomysł. Sama kupiła dwie bransoletki z inicjałami. Swoich i Lou. Oni się tak kochali. Byłam szczęśliwa, że w końcu im się układa, bo nie zawsze było tak wesoło, a to wszystko była wina wytwórni. Narzucali swoje tempo na chłopaków nie mieli za dużo czasu dla rodziny. W końcu chłopcy się postawili i dali swoje warunki. I dobrze się stało mają teraz więcej czasu dla siebie. Zadowolone i spełnione wyszłyśmy ze sklepu. Zdecydowanie zgłodniałam po całych zakupach. Udałyśmy się do świetnej kawiarni gdzie serwują świetną kawę oraz wyśmienitą szarlotkę.
-Bardzo się cieszę, że wszystko się układa.- Powiedziała dziewczyna.
-Ja również się cieszę, mam nadzieje, że to już koniec wszystkich problemów. Bardzo się cieszę, że w końcu pogodziliście się z Lou. Przepraszam, że nie było mnie wtedy z wami. Ale musiałam sobie wszystko poukładać.
-Ja również się cieszę, teraz staramy się spędzać ze sobą więcej czasu. Nawet mogę Ci powiedzieć coś w tajemnicy, tylko nic nie mów chłopakom.
Przysunęłam się do niej bliżej. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
-Louis zaproponował mi abym się do niego wprowadziła- szepnęła mi na ucho.
Zabrakło mi słów. Aż tak się chłopak zaangażował. Uśmiechnęłam się do nie szeroko i przytuliłam ją mocno. Byłam szczęśliwa.
-Tak się cieszę, oczywiście nic nikomu nie powiem. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że wujek Lou poczynił takie postępy.
-Wujek?
-Tak kazał na siebie wołać, gdybym potrzebowała porady.- Wytłumaczyłam dziewczynie. Wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem, ale natychmiast zostałyśmy uciszone. Zrobiło nam się głupio. Spojrzałam na zegarek, było kilka minut po 12. Postanowiłam się pożegnać z dziewczyną. Nie miała nic przeciwko. Ona również miała coś do załatwienia w pracy. Pożegnałam się z nią, a sama ruszyłam do domu w końcu to nie było tak daleko. Kiedy byłam już na miejscu odłożyłam wszystko na podłogę. Byłam trochę zmęczona, w końcu każdego mogłoby to zmęczyć. W szczególności facetów. Usiadłam na kanapę buty rozrzuciłam po pomieszczeniu. Na stole leżała karteczka z numerem telefonu do tego adwokata. Westchnęłam, w końcu będę musiała zadzwonić. Sięgnęłam po telefon a następnie wystukałam numer adwokata. Nie musiałam długo czekać, mężczyzna odebrał od razu.
-Halo, dzwonie w sprawie testamentu państwa Jones. Tak, mam teraz czas. Tak, zaraz będę u pana. Do widzenia.
Wstałam szybko z kanapy i ubrałam buty. W międzyczasie zamówiłam taksówkę, w końcu takiego odcinka drogi nie będę pokonywać na piechotę. Po 10 minutach przyjechała taksówka. Powiedziałam, gdzie ma mnie zabrać. I już po 10 minutach byłam na miejscu. Przede mną znajdywał się wielki budynek. Wyglądał na stary. Mimo wszystko miał coś w sobie. Ruszyłam do drzwi. W międzyczasie, kiedy czekałam aż ktoś mi otworzy rozejrzałam się po ogrodzie. Było tu tak wiele odmian kwiatów i to w różnych kolorach.
-Dzień dobry, mecenas Hart już czeka na panią. Za mną.- Powiedziała kobieta w średnim wieku, była bardzo elegancko ubrana. Znała się na dobieraniu ubrań. Szłam za nią, tak, aby jej nie zgubić gdyż dość szybko szła. Kobieta wskazała mi drzwi, do których mam wejść. Niepewnie weszłam do środka, na pierwszy rzut oka pomieszczenie wydawało się małe, ale później zauważyłam, że pomieszczenie zajmuje wiele książek. Przy biurku siedział starszy mężczyzna.
-Dzień dobry, byliśmy umówieni.
-A tak, witam panią. Nazywam się mecenas Harold Hart. Od kliku miesięcy panią poszukuje.
-Tak, wiem. Policja dała mi do pana numer. Mam nadzieje, że nie zajmie to za dużo czasu.
-Nie proszę się nie martwić. Więc przejdę od razu do rzeczy. Państwo Jones pozostawiło testament, w którym wszystko jest zapisane na panią.
-Ale jak to? Przecież oni nawet nie byli moją rodziną. Więc dlaczego?
-To prawda, że nie byli, ale to właśnie na Casy Styles zostawili wszystko. Państwo wiedziało, że nie mogą mieć własnych dzieci, a że pani była najstarsza to właśnie pani wszystko zostawili. Wręcz zmuszeni byli wszystko zapisać, od kilkunastu lat państwo Jones obawiali się o swoje życie. Cały czas ktoś wysyłał anonimy. Bali się o swoje życie. Dlatego teraz odczytam testament.
Nie mogłam uwierzyć w to, co ten człowiek mówi. Ja nawet nie byłam dla nich córką. Cały czas słuchałam mecenasa.
-....Dlatego zostawiamy Casy Styles firmę odzieżową ,, Fashion Corporation Jones”. - Mecenas Hart skończył czytać. Cały czas patrzyłam się na niego z otwartą buzią. Oczy prawie wyleciały mi z orbit. Ja miałam dostać firmę.
-Pan żartuje?
-Nic z tych rzeczy, Państwo Jones pozostawili pani firmę odzieżową. Teraz to pani jest prezesem całej spółki. Aktualnie jest ktoś inny na tym stanowisku, ale jest on na zastępstwo. I powiem szczerze nie radzi sobie za bardzo. Cała firma podupada. Nie mając prawdziwego prezesa. Jestem pewny, że wie pani gdzie się znajduje firma.
-Tak, wiem. Lecz nie wiedziałam, że należała ona do Państwa Jones. Prawie nic nie mówili o swoje pracy.
-To ze względu na bezpieczeństwo. Ich konkurencja czyhała na ich majątek i firmę.
-Mimo to nadal nie rozumiem, dlaczego mi. Proszę mi jeszcze powiedzieć, kim była konkurencja?
-,, Fashion Corporation West”- powiedział. A mi całkowicie opadły ręce. Tak samo miał na imię Billy West. Co prawda jego rodzice byli znani. Ale są w innym fachu. Musiałam się upewnić.
-Czy Państwo West, mają może syna?- Liczyłam, że zaprzeczy.
-Tak, Billiego Westa. Moim zdanie bardzo rozpieszczony młodzieniec. I mało wychowany. Ale mi nie wolno oceniać, więc proszę nie brać to na poważnie panienko.
-Nie ma pan całkowitą racje. Proszę nie przeszkadzać.
-Jesteś bardzo miłą osobą. Dobrze wracając do sytuacji. Wystarczy, że pani podpiszę tą umowę i jest pani właścicielką firmy.
To zdecydowanie działo się za szybko.
-Czy muszę od razu odpowiadać?
-Nie oczywiście, proszę sobie wszystko na spokojnie przemyśleć, wiem, że w tak młodym wieku może być ciężko. Proszę wziąć umowę i dokładnie ją przeczytać. Zna panienka mój numer, gdy zdecyduje się panienka proszę do mnie zadzwonić.
-Dziękuje. Uścisnęłam rękę mężczyźnie i wyszłam z budynku. W dłoni cały czas trzymałam plik kartek. Miałam wrażenie, że te kartki mają duży wpływ na moje życie. To prawda, że kiedyś marzyłam, aby zostać projektantką. Ale to było tylko dziecięce marzenie, które nie ma szans, aby się spełniło. Moje przypuszczenia, co do Billego również były trafne. Jego celem było zabicie mnie. Tylko, na kogo zlecenie. Może na rodziców w końcu byli oni wrogami Państwa Jones. Kwatera firmy znajdowała się naprzeciwko wytwórni Syco Music. Tak blisko chłopaków. Nie wiedziałam, co zrobić. Na zegarze widniała godzina 15. Zapewne chłopcy już wrócili do domu i jestem pewna, w 100% że są głodni i zbyt leniwi, aby coś sobie zrobić. Wstąpiłam jeszcze na rynek, aby kupić najpotrzebniejsze rzeczy, aby przygotować im obiad. Planowałam przyrządzić coś lekkiego, ale smacznego. Kiedy miałam już wszystko zamówiłam taksówkę i tak po nie długim czasie byłam przed domem chłopaków. Zapłaciłam kierowcy i ruszyłam ze wszystkimi tobołami do domu. Nacisnęłam dzwonek, ale nikt mi nie otwierał. Wkurzyłam się gdyż sama stoję z tymi ciężkimi torbami. Powoli zaczęła pulsować mi żyłka na czole. W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam kopać w drzwi. Może w końcu ktoś się pokwapi i mi otworzy. Dobrze, że zaczęłam tak robić, bo po chwili w drzwiach zobaczyłam Liama.
-Cas, spokojnie, bo będziemy musieli wymienić drzwi.
-To było łaskawie szybciej mi otworzyć a nie ja tu sama sobie kwitnę. Masz to, zanieś wszystko do kuchni. Zaraz zrobię coś na obiad, bo pewnie wy nic nie zrobiliście sobie.
-Casy, ratujesz nam życie. Myśleliśmy, że umrzemy z głodu. Harry zmarnował resztki, jakie mieliśmy w lodówce. Spalił wszystko. On się nie nadaje na kucharza. Mam nadzieje, że radzisz sobie lepiej niż twój brat.
-O przepraszam, jestem dość dobrą kucharką. Od kiedy byłam w domu dziecka codziennie gotowałam.- Powiedziałam zdejmując buty.
-Siemanko wszystkim.- Krzyknęłam do pozostałej czwórki i El.
-Siemanko. Już myśleliśmy, że nigdy się nie zjawisz. Zayn ciągle biadoli, że nie ma cie tutaj. Weź go już z stąd.
-Przecież widzieliśmy się rano. - Powiedziałam, obejmując chłopaka mocno. Ten złożył pocałunek na moim czole. Jego zapach był zmieszany z dymem tytoniowym.
-Tęskniłem za Tobą.
-Musiałam coś załatwić. Troszeczkę mi się zeszło. Ale już robię wam coś do jedzenia. Zayn czekaj grzecznie. To samo tyczy się was chłopaki.
-Pomogę Ci, będzie szybciej.- Zaproponowała El.
-Jasne, choć.
Zaczęłyśmy przygotowywać posiłek w międzyczasie świetnie się bawiłyśmy. Żartowałyśmy. Zdecydowanie musimy to jeszcze powtórzyć. Po pół godziny obiad był gotowy. Zawołałyśmy chłopców do kuchni. Nie musiałyśmy zbyt długo czekać, chłopcy już siedzieli na miejscu i czekali grzecznie na obiad. Nałożyłyśmy wszystkim i razem zaczęliśmy konsumować. Chłopcy podczas obiadu opowiadali nam jak było na próbie. Z tego, co opowiadali, to nie nudzili się. Po obiedzie sprzątnęłam ze stołu, Zayn, jako jedyny był chętny mi pomóc. Podczas mycia naczyń rozmawialiśmy.
-Byłam dzisiaj u tego prawnika.
-I jak?
-Nie uwierzysz, Państwo Jones zapisali mi w testamencie. Powiem Ci lepiej jestem jedynym spadkobiercą.
-Ale jak to? Przecież nie byliście spokrewnieni.
-Wiem, sama tego wszystkiego nie rozumiem. Mecenas był bardzo miły. Mógłby być moim dziadkiem. Od samego początku był prawnikiem Państwa Jones.
-I, co takiego Ci zapisali? Domek, samochód czy same długi?
-Firmę.- Powiedziałam poważnie.
Zapanowała cisza, którą przerwał spadający talerz. Rozbił się na kawałeczki.
-Zayn, uważaj. To był taki ładny talerz. Nie znajdziemy już takich.- Powiedziałam z pretensją.
-Zostawmy teraz ten talerz, jak to firmę?- Zaczął dopytywać.
-No firmę odzieżową. Miałabym być prezesem. Mecenas Hart dał mi konieczne dokumenty do podpisania. Jeśli podpiszę firma będzie moja. Co prawda marzyłam o czymś takim, ale nie wiem czy chce coś od rodziny Jones.
-Niewiem, co o tym myśleć. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nie wiem, co Ci doradzić. Na pewno pogadaj z Harrym i rodzicami.
-Może masz racje. Jeszcze coś, gdybym przyjęła ofertę bylibyśmy sąsiadami. - Powiedziałam kończąc sprzątać.
-Co masz na myśli?- Zapytał mulat, również kończąc. Usiedliśmy przy stole.
-Eh, firma jest naprzeciwko waszej wytwórni.
-Masz na myśli,,Fashion Corporation Jones”?
Przytaknęłam, chłopak tylko założył ręce na głowę. Nie zamieniliśmy żadnego zdania więcej. Siedzieliśmy w ciszy trzymając się za ręce.
-Co tak siedzicie gołąbeczki? Oglądamy z chłopakami i El film komediowy. Idziecie?- Zapytał pasiasty, buszując po kuchni. Wyciągał wszystko, co mieli w pomieszczeniu. Od orzeszków po chrupki.
-Zaraz do Was dołączymy. Przygotujcie dla nas miejsca i dużo słodyczy.- Powiedziałam.
-Wujcio Lou przygotuje wam takie gniazdko, że nie będziecie chcieli niego wyjść.
Znowu zostaliśmy sami. Spojrzałam na Zayna. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.
-O, co Ci chodzi?
-Nie nic, już zapomniałaś jak skończyła się twoja przygoda ze słodyczami. Chyba nie była to zbyt duża nauczka. Musisz to wszystko powtórzyć dzisiaj.
Podeszła do chłopaka i usiadłam na jego kolanach. Przytuliłam się do niego.
-Zayn, gdyby dzisiaj się to powtórzy to Ty się mną dobrze zajmiesz. Wczoraj byłeś taki kochany i przyniosłeś mi i Niallowi leki. Więc dzisiaj też pomożesz. Nie zostawisz mnie w potrzebie. Prawda?
Zaczęłam delikatnie muskać jego szyje.
-I jak ja mam Ci odmówić.
-Wiem, że mnie kochasz. A wracając do naszej wcześniejszej rozmowy. Masz czas w piątek?
-Nie wiem, ale jest duże prawdopodobieństwo, że tak, a co?
-Pamiętasz co mi obiecałeś na wyjeździe?
Chłopak zaczął udawać, że nie wie, o co chodzi.
-Zayn, nie udawał. Obiecałeś, że pójdziesz ze mną do studia tatuażu.
-Pamiętam, pamiętam, ale na pewno chcesz go zrobić? On zostanie już do końca życia.
-Tak jestem pewna. Czemu mi odradzasz? Sam masz ze 30 a Harry około 40. A ja jedynie chce mały napis na barku. To tylko jeden tatuaż.
-Teraz tak mówisz, a później kolejny i kolejny. To jest jak uzależnienie. Pamiętaj.
-Oj dobrze tatuśku będę pamiętać. A więc pójdziesz ze mną?
-Pójdę. Zaprowadzę Cię do znajomego. Co do tego testamentu, pogadaj z rodzicami i Harrym, Gem.
-Wiem.
Mulat złożył na moich ustach delikatny, ale bardzo czuły pocałunek. Odwzajemniłam go. Następnie ruszyliśmy do salonu gdzie Lou coś działał. Kiedy to zobaczyłam myślałam, że padnę na podłogę. Wybuchnęłam śmiechem zaraz po mnie mulat. Mianowicie Lou tworzył razem z Niallem gniazdo z poduszek, uszczelniając dziury kocem. To wszystko zdecydowanie wyglądało jak gniazdo. Kiedy już się uspokoiliśmy, przytuliłam pasiastego mocno i podziękowałam mu. Razem z Zaynem zajęliśmy miejsce w gniazdku a następnie chłopcy włączyli film. Wtuliłam się w chłopaka. Było mi naprawdę wygodnie. Lou się postarał, muszę mu się odwdzięczyć. Film trwał nie całe dwie godziny. W międzyczasie wygłupialiśmy się Harry i Liam komentowali przez cały film zachowanie głównych bohaterów, to było zdecydowanie komiczne. W czasie trwania całego seansu w mojej głowie kłębiły się różne rozwiązania całej tej sytuacji, ale żadne z nich nie było zbyt dobre. Szepnęłam na ucho mulata, że idę pogadać z rodzicami. Już wstawałam, kiedy zabrzmiał dzwonek. Nikt z nas nie spodziewał się dzisiaj nikogo. Zauważyłam, że nikt nie ma zamiaru wstać. Westchnęłam, jak zawsze to ja odwalam najgorszą robotę. Szybko podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je a w nich ujrzałam całą moją rodzinkę.
-Jak ja się za Tobą stęskniłam córeczko.
-Mamo widziałyśmy się wczoraj.
-Oj tam, dla mnie to wieczność, a gdzie ten drugi łobuziak? Haroldzie?!- Zaczęła wykrzykiwać imię mojego brata.
-Tylko nie Haroldzie, jestem Harry mamo.- Powiedział chłopak witając się z kobietą.
Chłopcy również przywitali się z gośćmi. Za sobą poczułam, że ktoś za mną stoi, obróciłam się do osoby. To był Malik.
-Może wyczuli, że chcesz z nimi pogadać.- Szepnął mi na ucho.
-Być może.
Chłopcy zaprosili całą rodzinę Styles do środka. Lou razem z El poszli zaparzyć herbatę. A reszta zasiadła w salonie. Od razu zaczęli o czymś gadać. Przysiedliśmy do nich.
-Słyszeliśmy, że macie zamiar współpracować z tą sławną firmą ubrań. Nie mogę w to uwierzyć. Co prawda od jakiegoś czasu nie idzie im najlepiej, ale z czasem znowu będą na szczycie.- Powiedziała Gem.
Cały czas się przysłuchiwałam, czyżby mówili o tej firmie, co myślę.
-To prawda, dwa dni temu zaczęliśmy współpracę z firmą ,,Fashion Corporation Jones”.- Powiedział Liam zajadając ciasteczko. Omal nie wyplułam całego soku z buzi. Na szczęście Zayn mnie asekurował.
-Słyszałem, że nie mają zbyt dobrego kierownika czy też prezesa. Jestem ciekawy, co nam zaproponują.- Powiedział Hazza.
Nie udzielałam się za bardzo w dyskusje. Później z nimi pogadam. Byłam trochę zła, że Zayn wszystko wiedział i mi nic nie powiedział. Wszyscy świetnie się dogadywali, po półtorej godzinie chłopcy się ulotnili zostałam tylko ja i rodzinka.
-Chciałam z wami porozmawiać.- Zaczęłam. Od razu wszyscy zwrócili się do mnie.
-Tak słońce?
-Kilka dni temu, odwiedziło mnie FBI..-zaczęłam, ale szybko przerwała mi matka.
-Jak to FBI, co żeś naskrobała.
-Eh...Nic nie naskrobałam, po prostu od jakiegoś czasu szukał mnie mecenas Hart. Był on prawnikiem Państwa Jones.
-Co oni mają wspólnego. Już za dużo zrobili krzywdy a teraz znowu.- Zaczął Robin.
-Chodzi o to, że przed śmiercią Państwo zapisali mi spadek. - Powiedziałam.
Kolejny raz zapadła cisza w moim otoczeniu.
-Jak to spadek?!- Zaczął Harry.
-No tak to, nie mam pojęcia, dlaczego mi. Dzisiaj byłam na spotkaniu z tym mecenasem. Jestem jedynym spadkobiercą.- Dokończyłam.
Wszyscy byli zamyśleni, na ich twarzach widniało również zdenerwowanie. Nie miałam im tego za złe, sama mało z tego rozumiałam.
-No dobrze, a co Ci zostawili?- Zapytała Gem.
Zaczęłam się drapać po głowie, jak ja mam im powiedzieć. Westchnęła.
-Zostawili mi firmę.
-Co?!?!?!?!- Krzyknęli wszyscy razem. Aż do pomieszczenia przybiegła reszta.
-Co się stało?- Zapytał Niall.
-Nie wiem, co powiedzieć.- Powiedziała jednocześnie moja mama i Robin.
-Moja mała siostrzyczka dostała w spadku firmę.
Poczułam wzrok każdego w tym pokoju.
-Masz własną firmę?- Zapytał Lou.
-Jeszcze nie, mecenas przekazał mi papiery, które muszę podpisać, aby odziedziczyć firmę. Najpierw chciałam z wami pogadać i poznać wasze zdanie.
-Rozumiemy, to już zależy od Ciebie czy chcesz to przyjąć czy nie.
-A, jaka to firma?
-,,Fashion Corporation Jones”- powiedziałam szybko.
-No, co ty pier......- Zaczął Harry, ale szybko przerwał widząc zły wzrok mamy.- Nie powiesz.
Jakoś udało mu się wybrnąć z sytuacji.
-Ostro będziesz jakby, co z nami pracować. Ja się bardzo cieszę.- Powiedział Niall.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Casy, jesteśmy zawsze po twoje stronie, jaką decyzję podejmiesz. Możesz na nas liczyć. Pomożemy Ci.
-Wiem, dziękuje.
Rodzice siedzieli jeszcze jakiś czas, rozmawialiśmy cały czas o tej firmie. Każdy wypowiadał się, co myśli o niej. Szczerze, jeśli ją przejmę planowałam zdecydowanie zmienić nazwę firmy. Nie chce by kojarzyli mnie z rodziną Jones. Kiedy goście już wyszli, wszyscy położyliśmy się spać. Każdy był wykończony dzisiejszym dniem. Zasnęłam wtulona w Zayna, najcudowniejszego chłopaka na świecie.

czwartek, 31 lipca 2014

Libster Awards

Nominacja 1

Mój blog został nominowany do Libster Awards przez:
http://wiec-sen-sen-sen.blogspot.com/



 Nominacja do Libster Awards jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym ) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga który cię nominował. 


 Pytania od: http://wiec-sen-sen-sen.blogspot.com/
1. Masz zwierzaka w domu ?
2. Lubisz śpiewać ?
3. Lubisz pomagać innym ?
4. Kogo chciałabyś spotkać ( jakiego piosenkarza )
5. Twoja ulubiona piosenka
6. Ile masz lat ?
7 . Jak masz na imię ?
8 . Włosy kręcone czy proste ?
9 . Ulubiony film ?
10. Ulubiony smak ?
11. Jaką lubisz porę roku ?



Odpowiedzi:

1. Tak, dwa psy
2.Uwielbiam
3. Staram się, ale nie zawsze mi wychodzi:)
4.Michael Bublé
5.You&I
6.20, już nie nastka:P
7.Joanna
8.Naturalne kręcone, ale lepiej czuje się w prostych
9. Plan B
10.Truskawkowy
11.Zime, zdecydowanie:)


Moje Pytania:

1.Jaki masz kolor oczu?
2.Czy oglądasz jakieś bajki?
3. Ile masz wzrostu?
4. Twój ulubiony miesiąc?
5.Czy lubisz pisać opowiadania?
6. Jakie jest twoje hobby?
7.Kto jest twoją inspiracją?

8. Jakiej muzyki słuchasz?
9. Jakie słodkości lubisz?
10. Samotność czy towarzystwo?
11. Czy lubisz czytać książki?

Nominuje:
http://growth-fanfiction.blogspot.com/
http://lecieldelaterre.blogspot.com/
http://miloscnietrwawiecznie.blogspot.com/
http://forbidden-feelings-love.blogspot.com/
http://i-lost-my-direction.blogspot.com/

http://www.turn-back-time-1d.blogspot.com/
http://shadows-ofthe-past.blogspot.com
http://you-must-say-now.blogspot.com/
http://youanditohether.blogspot.com
http://inhale-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
http://please-fanfiction.blogspot.com/



Nominacja 2

Mój blog został nominowany do Libster Awards przez:http://come-back-to-me-eff.blogspot.com/

 Nominacja do Libster Awards jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym ) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga który cię nominował. 



Pytania od  http://come-back-to-me-eff.blogspot.com/
1. Jak masz na imię?
2.Ulubiony owoc?
3.Ulubiona piosenka?
4. Ulubione ff?
5. Jak promujesz swojego bloga?
6.Ulubieniec z 1D?
7.Jesteś LS/ES?
8. Ulubiony kolor?
10. Jaki masz kolor oczu?
11. Ulubiony przedmiot szkolny?

1.Joanna, ale wole jak wołają na mnie Asia.
2.Mango, truskawki, maliny.... za dużo by wymieniać:P
3.You&I, Story of my life.. i wele innych.
4.Nie mam takiego:)
5. Staram się za każdym razem komentować notkę.
6. Lubie wszystkim jednakowo:)
7. LS
8. Czarny, Czerwony...
10.Niebieski.
11.Aktualnie nie posiadam, ale zdecydowanie był by to angielski.:)

Moje pytania:

1.Dlaczego lubisz 1D?
2.Co sądzisz o Perrie Edwards?
3.Ile masz wzrostu?
4.Co lubisz jeść najbardziej?
5.W której klasie jesteś teraz? / Na którym roku studiów?
6. Jesteś optymistą czy pesymistą?
7. Twój kolor włosów?
8. Woda czy Cola?
9.Masz jakieś zwierzę?
10. Co lubisz najbardziej w swoim wyglądzie?
11. Masz ulubioną piosenkę?

Nominuje:
http://crazzy-mofos.blogspot.com/
http://imagine-life-with-1d.blogspot.comhttp://blue-green-black.blogspot.com
http://give-me-love-zayn-louis.blogspot.com

http://because-i-m-happy.blogspot.com
http://fuck-u-i-love-u-xxx.blogspot.com
http://lets-pretend-its-love-hs.blogspot.com
http://kids-from-the-streets.blogspot.com
http://love-finds-us-one-direction.blogspot.com
http://bake-in-love.blogspot.com

http://lovemefast.blogspot.com

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział Dwunasty

Na drugi dzień obudziłam się bardzo wcześnie, obawiałam się dzisiejszego obiadu z moją rodziną. Mieli być też chłopcy. Szczerze obiad mi nie przeszkadza tylko konfrontacja mamy z Zaynem. Z tego, co zauważyłam wczoraj moja matka i siostra uwielbiają wszystko sobie ustalać. Przecież ja dopiero od nie dawna jestem z Zaynem a one obmyślają nasz ślub. O takich rzeczach myśli się wtedy jak dobrze poznało się osobę. A tego nie można zrobić w tak krótkim czasie. Ludzie poznają się całe życie. Mam nadzieje, że nic głupiego nie wymyślą. Za oknem słońce powoli budziło się do życia. Wstałam z łóżka i otworzyłam na oścież okno. Od razu uderzyło mnie świeże, letnie i poranne powietrze. Pierwszy raz od dawna mogę powiedzieć, że wyspałam się. Wzięłam paczkę papierosów i udałam się na balkon. Usiadłam na krzesełku i już po chwili miałam w ustach papierosa. Smak nikotyny wypełnił moje płuca. To było takie odprężające uczucie. Wiele osób mówiło mi abym rzuciła, ale tak łatwo się nie da. Ile razy próbowałam a kończyło się to tak jak zwykle. Mój rekord to dwa dni. Może kiedyś uda mi się rzucić całkowicie. A do tego czasu będę się cieszyć tym, co mam teraz. Na ulicach robiło się coraz bardziej tłoczno. Pewnie śpieszą się do pracy lub zaprowadzić dzieci do przedszkola lub szkoły. Co chwile można było usłyszeć klakson samochodu. W tych czasach jest dużo ludzi, którzy się śpieszą. Również moje życie nabierało tempa. Dzisiejsze plany miałam skąpe. Obiad był dopiero na drugą. Spojrzałam do pokoju, od razu zauważyłam, że czeka mnie dużo sprzątania. A szczerze nienawidziłam tego. To jest najgorsze zajęcie na świecie. Mi taki bałagan odpowiada. Uśmiechnęłam się do siebie. Dobrze, że w naszym związku to, Zayn lubi sprzątać. Wyrzuciłam papierosa do popielniczki i udałam się do kuchni w celu jak sami pewnie się domyślacie. Muszę się dobrze posilić, aby sprzątnąć całe mieszkanie. Zrobiłam sobie ulubione kanapki z moim wyśmienitym kremem czekoladowym. Do tego szklanka ciepłego mleka. Doskonały posiłek na rozpoczęcie dnia. Kiedy tak rozkoszowałam się kanapkami zadzwonił mój telefon. Szybko wstałam z krzesła i odebrałam.
-Halo?- Zapytałam z pełną buzią.
-Halo, słońce. Wszystko w porządku? Coś nie wyraźnie mówisz.- Powiedział mulat.
-Nic mi nie jest. Co tam?
-A zadzwonić już nie mogę do swojej dziewczyny?
-No oczywiście, że możesz, szczerze cieszę się, że dzwonisz. Tęsknie za tobą.- Powiedziałam.
To była szczera prawda, przez tyle czasu się z nim nie widziałam i brakuje mi tego cudownego faceta.
-Ja również za Tobą tęsknie, więc może otworzysz mi drzwi.
Zdziwiłam się tym, czego chciał. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Po drugiej stronie stał mój kochany chłopak. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Rzuciłam mu się na szyje. Od razu mnie objął. Do moich nozdrzy wleciał piękny zapach jego perfum. Uwielbiałam je.
Oboje weszliśmy do środka cały czas trzymając się za ręce. Zauważyłam jak chłopak rozgląda się po mieszkaniu, po chwili zaczął kiwać głową. Doskonale wiedziałam, o co mu chodzi.
-Nic nie mów.- Powiedziałam siadając na krześle i kończąc moje małe śniadanie. Chłopak usiadł obok mnie i cały czas mi się przyglądał. Czułam jego palący wzrok na mnie. Modliłam się w duchu, aby przestał, ale najwyraźniej podobało mu się to. W końcu zjadłam i zaczęłam sprzątać po sobie.
Poczułam jak silne ramiona chłopaka obejmują mnie w tali. Po czym poczułam jego usta na swojej szyi. To było przyjemne. Czułam bijące ciepło od jego klatki piersiowej.
-Zayn, muszę sprzątnąć dom.
-Zaraz Ci pomogę. - Powiedział, obracając mnie i po chwili mnie delikatnie pocałował a następnie nasz niewinny pocałunek zamienił się w coś namiętnego. Tak długi czas, kiedy się nie widzieliśmy właśnie teraz się ukazywał. Objęłam go za szyje. Mulat posadził mnie na blacie nie przerywając całowania. Moje dłonie włożyłam w jego czarne włosy, były takie miękkie w dotyku. Natomiast jego błądziły na moich plecach.  W końcu musieliśmy przerwać tę czynność gdyż brakowało nam powietrza. Uśmiechnęłam się do niego, chłopak odwzajemnił go. 
-Zacznijmy sprzątać, bo się nie wyrobimy.- Powiedziałam.
-Yhym.- Przytaknął chłopak i zestawił mnie z blatu. Stanęliśmy na środku. Szczerze mówiąc nie wiedzieliśmy, za co się wziąć. Opadły mi ręce. Jak ja mogłam dopuścić mieszkanie do takiego stanu. Przygotowałam wszystkie środki czystości i tak zaczęliśmy sprzątać przy tym wygłupialiśmy się jak małe dzieci.Czułam się naprawdę cudownie przy nim. Mam wrażenie, że gdybyśmy nie widzieli się dłużej to był chyba umarła. Zayn jest moim powietrzem, bez którego nie mogę żyć. Całe te sprzątanie całkowicie nas zmęczyło. Zayn położył się na kanapie, ja również chciałam się wygodnie ułożyć na kanapie. Nie miałam innego wyjścia jak położenie się na plecach chłopaka. A muszę poinformować, że ostatnimi czasy trochę przytyłam.
-Mi tam pasuje, ale wolałbym odwrotnie.- Powiedział i już po chwili chłopak leżał na mnie. Zaczęłam się śmiać. No tak facet zawsze woli górować. Spojrzałam w jego czarujące oczy. Były takie ciepłe i głębokie. Poczułam na swoich ustach jak chłopak składa mi delikatny pocałunek. Po chwili oddałam go. Wplótł swoje dłonie w moje włosy tym razem rolę się odwróciły. Tym razem ja błądziłam po jego plecach. Jego usta schodziły niżej i już czułam jego żarzące się usta na swojej szyi. To było wspaniałe uczucie. Ale tak jak zawsze coś musi nam przerwać. A właściwie mój telefon. Zayn podał mi go. Odebrałam połączenie natomiast chłopak wcale sobie nie przeszkadzał i dalej mnie całował.
-Halo.
-No siema, siostrzyczko, dzwonie do ciebie, aby upewnić się czy na pewno będziesz na obiedzie.- powiedziała blondynka.
-Zdecydowanie będę. - Powiedziałam, szczerze chciało mi się śmiać gdyż Zayn mnie łaskotał swoimi pocałunkami a raczej to wina jego kilku dniowego zarostu.
-No dobrze, to już Ci nie przeszkadzam. Pozdrów ode mnie szwagra, bo wiem, że jesteś z nim.
-Skąd niby takie przypuszczenia?
-Ja już swoje wiem.
-Okej. - Powiedziałam, żegnając się. Czy ona zawsze taka jest?- Masz pozdrowienia od Gem.
-Skąd..?
-Nawet mnie nie pytaj. Sama się zastanawiam. A teraz dosyć tych czułości. Musimy się szykować.- Powiedziałam, spoglądając na zegarek. Było już po 12.  A musimy się jeszcze przygotować. Bo zdecydowanie za pięknie nie wyglądaliśmy. Mulat ze mnie wstał i zaczął się kierować do drzwi.
-Gdzie ty idziesz? Przecież możesz wziąć prysznic u mnie. - Powiedziałam.
-Idę po ubrania. Wiedziałem, że nie wyrobie się jak zacznę pomagać ci w sprzątaniu. - Powiedział, śmiejąc się.
Nie mogłam w to uwierzyć, od samego początku wiedział, że nie wyrobiłabym się sama. Powinien, choć trochę wierzyć w to. Przygotowałam sobie ubrania, w których planowałam wyjść. Wzięłam je do łazienki. Zamierzałam wziąć szybki prysznic gdyż chłopak również musiał się umyć. Tak jak postanowiłam tak też zrobiłam. Owinięta w ręcznik uświadomiłam sobie, że nie wzięłam bielizny. Co ze mnie za kretynka. Mam nadzieje, że Zayn jeszcze nie przyszedł. Uchyliłam delikatnie drzwi. Byłam szczęśliwa, że nie było w pokoju chłopaka. Wyszłam szybko z pomieszczenia i bum wpadam na kogoś na szczęście mulat mnie przytrzymał, gdyż gdyby nie on pewnie bym upadła. Spojrzałam na niego. Od razu na moich policzkach pojawiły się wypieki. Chłopak przede mną nie miał na sobie koszulki, widziałam całą jego klatkę piersiową. Była taka wyrzeźbiona jak również widniało na niej wiele tatuaży. Wyciągnęłam dłoń w stronę skrzydeł, które miał na samym środku. Były takie piękne.
Tkwiłam w takim stanie jakiś czas, aż w końcu się ocknęłam. Spojrzałam w jego oczy. Wyrażały pożądanie, wręcz pragnienie. Kolor jego oczu był wyraźniejszy. Chłopak pomógł mi wstać. Między nami panowała cisza. Żadne z nas nie wiedziało jak zachować się w tej sytuacji.
-Nic Ci nie jest?
-Tak... Wszystko dobrze łazienka już jest wolna. - Powiedziałam odchodząc od chłopaka. Uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka, to był jedyny gest, na jaki mnie było teraz stać. Po chwili byłam sama w pokoju, usiadłam szybko na łóżku. Złapałam się za poliki były takie ciepłe. Co za zawstydzająca sytuacja. Jak ja teraz spojrzę mu w oczy. Usłyszałam jak w łazience leci woda. Wykorzystałam sytuacje i szybko się ubrałam. Aby nie było więcej takich niezręcznych sytuacji. Związałam włosy w wysokiego kucyka, ale nie za bardzo mi się to podobało coś było nie tak. Zaczęłam próbować czegoś innego. Moje próby skończyły się fiaskiem.
-Zdecydowanie, lepiej Ci w rozpuszczonych.- Usłyszałam za sobą. Przestraszyłam się, czego skutkiem było upuszczenie szczotki.
-Nie strasz mnie ta....- Zaczęłam mówić, lecz kiedy się odwróciłam doznałam szoku. Zayn stał przede mną w samym ręczniku. Krople wody skapywały mu z włosów, również na lego ciele było ich dużo. Odwróciłam się szybko. To dla mnie za dużo jak na jeden dzień. Chłopak tylko się zaśmiał. Poczułam jak podchodzi do mnie i nachyla się nade mną. Jego oddech drażnił moja szyje.
-Wyglądasz bardzo pociągająco z tymi rumieńcami.- Powiedział swoim niskim głosem. Po moim ciele momentalnie przeszły dreszcze. Jak również jeszcze bardziej się zawstydziłam.  Chłopak pocałował mnie w policzek i odszedł do drugiego pokoju po swoje ubrania i z powrotem wszedł do łazienki.
O mój boże, ja tu zaraz zginę. Wstałam szybko z krzesła i udałam się na balkon w celu zapalenia papierosa. Potrzebowałam tego, aby opanować wszystkie emocje. On tak seksownie wyglądał w tym ręczniku i jeszcze te krople wody. Również zauważyłam, że pozbył się kilku dniowego zarostu. Zdecydowanie wolałam go z nim. Wtedy wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Zakryłam twarz dłońmi, za dużo sobie wyobrażam. Wzięłam głęboki wdech, po czym zaciągnęłam się papierosem.
-Wiedziałem, że Cię tu zastanę. - Powiedział chłopak siadając koło mnie i tak samo zaczął palić.
-Musiałam, zapalić.- Zaczęłam się tłumaczyć. Mój głos trochę drżał. A to wszystko wina jego osoby.
-Rozumiem. Za 20 minut będziemy się zbierać.
-Okej. Jeszcze delikatny makijaż i poprawie włosy i możemy jechać.- Powiedziałam wstając i kierując się do mieszkania.
-Zostaw rozpuszczone.- Spojrzałam na chłopka na jego twarzy widniał delikatny uśmiech. Po czym pokazał palcem na moja szyje.
Złapałam się za nią i szybko pobiegłam do lustra. To, co zobaczyłam zbiło mnie z nóg. No nie. Jak ja to zakryje.
-Zayn to wszystko twoja wina. Jak ja to zakryje. Usłyszałam tylko śmiech chłopaka. No tak dla niego to nie problem teraz, ale jak inni to zauważą to nie dadzą nam żyć.
-Przesadzasz. Uważam, że to całkiem urocze.- Powiedział podchodząc do mnie i obejmując mnie.
-Uhhh....Co ja z Tobą mam. Podaj mi tą arafatkę. Może uda się to zakryć.
-Co zrobisz jak zapytają się o nią. W końcu jest lato, ponad 30 stopni w słońcu. Jak im to wytłumaczysz?
-Powiem im, że mam chore gardło.
-Taa, bo w to uwierzą, wczoraj normalnie z nimi rozmawiałaś a dzisiaj nabawiłaś się bólu gardła. To jest nie dorzeczne.
-Przestań narzekać, będzie dobrze. Na pewno mi uwierzą przecież jestem taka przekonywująca.
Usłyszałam tylko śmiech. Odwróciłam się do chłopka on od razu spoważniał. Przymrużyłam oczy.
-Grabisz sobie Malik, grabisz.
-Oj nie złość się na mnie. Złość piękności szkodzi.
-Mi to nie grozi, ale tobie na pewno. Czy to nie kurze łapki.- Powiedziałam poważnie wskazują na jego oczy. Chłopak od razu spojrzał w lustro. Zaczął się przeglądać, lecz po chwili zorientował się, że żartowałam. Odwrócił się w moją stronę i zaczął iść w moim kierunku. Zaczęłam się cofać. Moim planem była ucieczka do łazienki. Szybko się odwróciłam, ale nic z tego chłopak był ode mnie szybszy. Zaczął kręcić się ze mną.
-Zayn proszę, nie dobrze mi.
-Puszczę Cię, jeśli mnie przeprosisz.
-Nigdy w życiu.
-W takim razie jeszcze trochę się razem pokręcimy.
Minęło dobre dwie minuty. Nie mogłam już wytrzymać.
-Przepraszam.
Poczułam od razu efekt moich przeprosin, gdyż stałam już na podłodze, a raczej siedziałam. Nie miałam siły, aby stać. Wszystko wokół się kręciło. Poczułam jak chłopak siada obok mnie.
-Nie mogłaś wcześniej, przeprosić. Nie dobrze mi aż.
-Było się tak nie upierać przy tych przeprosinach. Musimy się zbierać. Nie chce się spóźnić.- Powiedziałam wstając, ale nadal kręciło mi się w głowie, czego skutkiem był upadek na chłopaka.
-Cholera, to już kolejny raz dzisiaj.
-Mi się podoba ta sytuacja.- Powiedział, całując moje usta.
-Dosyć Malik, trzeba wstawać.
-Jak sobie życzysz Styles.
Do tej pory nie przyzwyczaiłam się do tego nazwiska.  W końcu przez tyle lat posługiwałam się innym.  Poprawiliśmy nasze ubrania i wyszliśmy z mieszkania. Na szczęście nie było żadnego, paparazzi, więc w spokoju mogliśmy udać się do moich rodziców. Nasza podróż minęła bardzo przyjemnie. Śmialiśmy się z wypowiedzi różnych ludzi, którzy byli gośćmi w radiu. Kiedy byliśmy już przed domem, mój żołądek gwałtownie zmalał. Bałam się tego, co mogę zobaczyć lub też, co może się wydarzyć. Chłopak widział moje zdenerwowanie, więc chwycił moją dłoń w swoją. Dopiero w tym momencie zauważyłam, jakie wielkie ma dłonie w porównaniu z moimi to nic.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Damy sobie radę. Zobacz chłopaki już są. - Powiedział pokazując samochód, który należał do zespołu.
-Będzie dobrze, będzie dobrze.- Zaczęłam sobie powtarzać. Chłopak tylko się zaśmiał i mocniej zacisnął nasze dłonie. Im bliżej byłam drzwi tym bardziej było mi gorąco i to nie była całkowita wina arafatki. Nawet nie zdążyliśmy zadzwonić do drzwi a już ktoś je otworzył. Przed nami stała moja mama i Gem. Uśmiechnięte od ucha do ucha. Nie wróżyło to nic dobrego.
-No w końcu jesteście, już się martwiliśmy, nie odbieraliście telefonów. Już mieliśmy dzwonić po szpitalach czy nic wam nie jest.- Powiedziała Gem podkreślając ostatnie zdanie.
-Były korki w mieście i tak wyszło.- Zaczęłam tłumaczyć, po czym weszliśmy do środka.
Zayn kulturalnie przywitał się z moją mamą i Robinem i Gem.. A na końcu z chłopakami. Jak również podziękował za zaproszenie i zapytał czy w czymś pomóc. Kobieta podziękowała za chęci, ale wszystko było już gotowe. Gem stanęła obok mnie.
-Szwagier już się podlizuje mamie.
Od razu wbiłam jej łokieć w żebra. Dziewczyna zasyczała i spojrzała się na mnie.
-Ej to bolało.
-To miało boleć.- Powiedziałam i wytknęłam jej język. Następnie ruszyłam do pozostałych. Przywitałam się z Robinem i chłopakami. Świetnie czułam się w ich towarzystwie. Naszą konwersacje przerwała mama wołając wszystkich do stołu. Mi przypadło miejsce naprzeciwko Zayna.  Trochę mnie to krępowało po tych dzisiejszych wydarzeniach. Zaczęliśmy posiłek. Mama pamiętała, aby przygotować coś takiego, aby Zayn mógł zjeść . I powiem szczerze, że zrobiła tego bardzo dużo a przede wszystkim smaczne.  Wszyscy zaczęliśmy wychwalać jej zdolności kulinarne.
-Mówcie mi więcej.- Powiedziała żartobliwym głosem przy tym machając dłońmi, co wywołało śmiech u wszystkich.
Podczas obiadu zrobiło mi się gorąco. Dyskretnie zaczęłam poprawiać arafatkę. Zayn to zauważył i zaśmiał się pod nosem. Po chwili odezwała się mama.
-Cas, czemu nie zdejmiesz tego. Jest przecież gorąco.
Cholera, musiałam coś wymyślić, Zayn już ledwo wytrzymywał.
-Po prostu troszkę nadwyrężyłam gardło.- Powiedziałam udając chrypę, co nieźle mi wychodziło.
-To coś ty robiła dziecko?- Zapytał Robin.
-A takie różne rzeczy.....- Zaczęłam szybko mówić.- W przyszłym....tygodniu planuje iść na przesłuchanie i tak już ćwiczę a na dodatek wczoraj zjadłam lody i to był błąd.
-Na przesłuchanie?- Zapytał Harry.
-Tak, wyobraź sobie, że idę na takie jedne. Mówię Ci normalnie super reklama się szykuje.
-Tak, a jaka?- Zapytała Gem.
Co by tu wymyślić... Wszyscy się na mnie patrzyli.
-Reklama na temat hot- dogów. - Szybko powiedział mulat. Co wywołało, że każdy zamilkł.
-Na prawdę?
-Taa...k. Mam reklamować hot-dogi. Zawsze marzyłam o takiej reklamie. - powiedziałam zajadając się jedzenie. Spojrzałam na chłopaka. Wyczytałam z jego ruchu warg słowo przepraszam.
-Musiał być bardzo wyczerpujący ten trening.- powiedziała moja starsza siostra.
Omal nie zadławiłam się jedzeniem. Gem i Harry wybuchli śmiechem. Pozostałym również chciało się śmiać. Kiedy wszystko było już okej, Gem dalej drążyła ten temat.
-Ale ktoś pewnie z Tobą ćwiczył, w końcu samemu to tak nudno, nie? Najlepiej, aby był to ktoś z naszego bliskiego otoczenia. Wtedy można ćwiczyć różne pozycje, do których są potrzebne dwie osoby.
I właśnie w tym momencie to, Zayn prawie się udusił. No a więc co teraz powiesz.
-Co Wam jest. Oboje jakoś dziwnie się zachowujecie.
Spojrzeliśmy na siebie i po chwili powiedzieliśmy jednocześnie.
-Nie, nic się nie dzieje, wydaje się Pani/ mamo.
Wszyscy się śmiali z nas. A mi nie było do śmiechu tak samo Zaynowi. W końcu cały czas nas męczyli. Schowałam głowę w dłoniach. Gorzej już nie mogło być, tak też myślałam, ale najgorsze właśnie się zaczęło.
-Zmieniając temat, Zayn powiedz mi jak jest między wami?
-Wszystko jest w porządku. Cas to cudowna osóbka.
-Bardzo się cieszę, jak tak patrzę na was, to widzę, że do siebie pasujecie. Normalnie 100 procentowe dopasowanie. W takim razie Zayn mów mi An a najlepiej mamo.- Powiedziała kobieta.
Na te słowa Ja i Harry zareagowaliśmy jednoznacznie. A mianowicie oboje wypluliśmy nasze soki.
Zrobiło się lekkie zamieszanie, chłopcy razem z Robinem i Gem śmiali się z nas.
-Jak wy się zachowujecie przy stole i to jeszcze przy gościach. Natychmiast mi to posprzątać.  Na czy skończyliśmy?
Wstaliśmy z naszym miejsc, po czym powiedzieliśmy jednocześnie.
-Przepraszamy, to się nigdy nie powtórzy.
Zabraliśmy talerze i razem udaliśmy się do kuchni. Nie mogłam już wytrzymać tego napięcia. Odłożyłam wszystko do zmywarki i usiadłam na krześle. Harry obok mnie i do tego wymownie się na mnie patrzył.
-Na, co się tak patrzysz?
-Na moją małą siostrzyczkę, która kłamie jak z nut. Reklama i ty? Niezły żart. Jesteś bardziej kreatywna.
-Musiałam coś powiedzieć. Ale to Zayn wyskoczył z tą reklamą hot- dogów. Musiałam w to brnąć dalej.
-Rozumiem, a tak na serio to, po co Ci ta arafatka?- Zapytał podejrzanie.
Westchnęłam, po czym zdjęłam ją z szyi. Chłopak zaczął się śmiać. Prawie leżał na podłodze.
-To nie jest śmieszne, wyobrażasz sobie, co by było jak by to zauważyła mama i Gem. Nie skończyłyby zadawać trudnych pytań.
-To prawda, ale teraz to Zayn ma przerąbane. - Powiedział przeczesując włosy.
Wychyliliśmy się z kuchni, aby ocenić skutki całej rozmowy. Chłopcy wraz z Robinem oglądali telewizje, natomiast mój chłopak siedział przy stole z moją mamą i siostrą. Złapałam się za głowę. Wiedziałam, że to tak będzie wyglądać. Musimy zacząć się zbierać. Spojrzałam na zegarek. Było już kilka minut po piątej. Złapałam brata za rękę i ruszyłam do salonu.
-No to, co zbieramy się chłopaki. - Powiedziałam, uśmiechając się znacząco.
-Już? Przecież jest jeszcze wcześnie.- Powiedziała kobieta.
-Chcielibyśmy jeszcze zostać, ale umówiliśmy się na 17: 30 ze znajomymi. - Powiedział Hazza.
-To prawda. Dziękujemy pani za gościnność. Przepyszny obiad. - Powiedział Liam. Wszyscy przytaknęli.
-No dobrze, jak jesteście umówieni to nic nie można z tym zrobić. Ale wpadajcie do nas. - Powiedziała.
-Chętnie skorzystamy.- Powiedział Zayn wstając z krzesła. Pożegnaliśmy się. Każdy przytulił moją mamę. Zauważyłam, że coś szeptała Zaynowi na ucho. Byłam ciekawa.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodów, w międzyczasie ustaliliśmy, że pojedziemy na miasto. Wszyscy byli zmęczeni dzisiejszym obiadem i nie dziwiłam się im, sama się nieźle namęczyłam. Zdjęłam szybko arafatkę. Od razu poczułam ulgę. Zayn prowadził w ciszy. Ja również nic nie mówiłam. Ta cisza trwała chyba wiecznie. Już chciałam się odezwać, ale wyprzedził mnie chłopak.
-Niezłą masz rodzinkę. Już wiem, po kim masz charakterek.- Powiedział chwytając moją dłoń i całując wierzch. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Chłopcy już czekali. Trzymając się za ręce kierowaliśmy się w ich kierunku. Zwiedzaliśmy rynek miasta. Był taki piękny, pełny życia. Zaczęłam się rozglądać po chwili moje oczy stały się jak duże monety. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam.  Puściłam rękę chłopaka i zaczęłam się kierować w stronę straganów.
-Cas, co się dzieje?
Spojrzałam na chłopaków, mój wzrok utkwił na blondynie.
-Niall, czy ty widzisz to, co ja?- Zapytałam jąkając się. Chłopak od razu spojrzał za mnie. Kiedy to zobaczył od razu wiedział, o co mi chodzi.
-Festiwal słodyczy!!!!!!!!- Krzyknęliśmy jednocześnie i pobiegliśmy w stronę straganów. Usłyszałam jedynie jak chłopcy się z nas śmieją. To już mnie nie obchodziło liczyły się teraz słodycze. Boże było tak dużo stoisk. Nie opcji, muszę je wszystkie odwiedzić. Na szczęście miałam przy sobie sojusznika, który tak jak ja uwielbia łakocie. Pierwsze stoisko oferowało czekoladę 98 %, razem, z Niallem skosztowaliśmy jej. Była taka wyrazista w smaku. Taka czekoladowa. Chodziliśmy tak po każdym stoisku a było ich wiele i w każdym tak wyjątkowe słodycze. Od czekolady po słodkie lizaki. Musieliśmy je mieć, dlatego pokupowaliśmy trochę. Ten festiwal jest raz na dwa lata musieliśmy wykorzystać okazję. Ludzie gapili się na nas jak na wariatów. Nawet nie zauważyliśmy jak szybko zleciał czas. Usłyszałam wołanie chłopaków. Podbiegłam do nich.
-Cas, zbieramy się jest już późno. Inni również się zwijają. - Powiedział Lou.
-Okej, szczerze bolą mnie nogi. - Powiedziałam siadając na chodniku. Siedziałam tak jak małe dziecko. W ręku miałam torbę ze wszystkimi łakociami. Chłopcy poszli poszukać Nialla, gdyż podczas naszego szaleństwa zgubiłam go. Ten czas się dłużył i dłużył. W końcu chłopacy go znaleźli. Szedł zadowolony. Uśmiech nie schodził mu z ust. Ja również byłam zadowolona z naszej wyprawy.
-Zbieraj się Cas.- Powiedział Harry.
-Nie chce mi się. Chyba zostanę tutaj. A jak odzyskam trochę energii to wrócę do domu. - Powiedziałam rozkładając nogi wzdłuż.
-Nie możesz tutaj zostać, w nocy jest tu bardzo niebezpiecznie.- Powiedział Liam.
-Phi, niech lepiej obawiają się mnie. Ja tak łatwo się nie poddam.
Poczułam jak ktoś się nade mną pochyla, spojrzałam do góry. Te oczy wszędzie bym rozpoznała.
-Wezmę Cię na barana, więc wstawaj.
Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech a oczy pojaśniały. Wstałam szybko i wskoczyłam na plecy mojego ukochanego chłopaka. Będąc już na plecach śpiewałam sobie dziecięcą piosenkę. Czułam się bosko. Szliśmy tak jakiś czas. Powoli już zasypiałam. Objęłam chłopaka szyje.
-Zayn?
-Hmm.
-Wesz, że jesteś najcudowniejszym chłopakiem na świecie?
-Nikt mi tego jeszcze nie powiedział.
-W takim razie ja Ci to mówię. Kocham Cię Zayn. - Szepnęłam mu na ucho i ucałowałam policzek.
-Ja Ciebie też.
Chłopcy tylko się przysłuchiwali nam. Co jakiś czas szeptali sobie coś na ucho. Dotarliśmy do samochodów. Chłopak delikatnie ułożył mnie w fotelu i zapiął pas. Po chwili sam zasiadł za kierownicą. Wszyscy ruszyliśmy do domu chłopaków. Włączyłam radio, akurat leciała moja ulubiona piosenka. A mianowicie,, Story of my life”. Zaczęłam sobie śpiewać pod nosem. Kiedy nadchodziła solówka mulata ten sam zaczął ją śpiewać. Miał taki cudowny głos.
-Jesteś niesamowity.
-To ty jesteś niesamowita. Dzięki tobie czuje, że żyje. Jesteś moim powietrzem, bez którego nie można żyć.
To były bardzo miłe słowa. W moich oku zakręciła się łezka. Nawet nie zauważyłam jak znaleźliśmy się przed domem chłopaków. Wysiadłam z samochodu a za mną Malik. Chłopcy byli już w środku. Po drodze jak jechaliśmy zajadałam się słodyczami. Zayn ostrzegał mnie żebym tyle nie jadła, bo mi zaszkodzi. I cholera jasna miał rację. Weszliśmy do domu. Każdy był czymś zajęty.  Zdjęłam niedbale buty i ruszyłam do salonu. Gdzie rozsiadłam się na kanapie, obok mnie siedział Niall. Jego mina mówiła mi wszystko. Był w takiej samej sytuacji, co ja. Najprościej na świecie było nam nie dobrze. Nie chciałam przyznawać racji mojemu chłopakowi.  Harry wraz z Liamem szykowali kolacje. Lou robił kakao, a Zayn poszedł się chyba myć. Ja również chętnie był się umyła. Jestem całkowicie spocona. Oparłam głowę o oparcie. Starałam się ograniczać ruchy. Po dziesięciu minutach obok nas stanął Zayn. Wyglądał cudownie. Prawie jak grecki Bóg, ale zdecydowanie ładniejszy od niego.
-Co wy tak siedzicie?
Żadne z nas nie chciało nic mówić, bo nie wiadomo jak by się to skończyło.
-Czemu nic nie mówicie? Coś się stało?- Zapytał zdenerwowany. Usiadł tak gwałtownie koło nas, co wywołało, że musiałam przyłożyć dłoń do buzi. Mulat przyglądał się nam badawczo. Po chwili uświadomił sobie wszystko. Zaczął się śmiać. Walnęłam go w ramię.
-A nie mówiłem. Może przynieść wam jeszcze cukierków.
-Nie wymawiaj dzisiaj słowa zaczynającego się, na cuk....- Powiedzieliśmy poważnie.
-Okej, to może słod.....- Zaczął, ale nagle przerwał widząc nasze twarze.  Podniósł ręce do góry, że się poddaje. - Zaraz wam przyniosę jakieś leki.
I tak znowu zostaliśmy sami, nie minęła nawet minuta a z kuchni usłyszałam śmiech. To nie było śmieszne. Zażyliśmy jakieś okropne kropelki, po których miało być nam lepiej. Po pół godziny zaczęły chyba działać. Chłopcy już zjedli kolacje. Ja nie miałam ochoty na nią. Poczułam jak Malik chwyta moją dłoń. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Każdy poszedł do swoich pokoi. W jego pokoju jak zawsze panował porządek.
-W łazience masz ręcznik, możesz korzystać ze wszystkiego, co tam znajdziesz.- Powiedział siadając na łóżku.
Weszłam do pomieszczenia, nalałam sobie ciepłej wody do wanny. W międzyczasie zaczęłam się rozbierać. Na półkach było dużo kosmetyków. Różne odżywki do włosów, jak również szampony. Mój chłopak lubił o siebie dbać. Nie przeszkadzało mi to. Również uważam, że facet powinien robić coś z Sobą. Weszłam do wanny pełnej ciepłej wody z dodatkiem jaśminowego olejku. Nie chciałam za długo tak siedzieć, gdyż obok czeka na mnie Zayn. Po 10 minutach wyszłam a następnie opatuliłam się ręcznikiem. I właśnie teraz sobie uświadomiłam, że nie mam, w czym spać. Westchnęłam a następnie ruszyłam do pokoju. Delikatnie wyjrzałam za drzwi. Zayn akurat przeglądał swój telefon.
-Zayn.
-Co tam?- Spytał odrywając wzrok od komórki.
-Właśnie sobie uświadomiłam, że nie ma, w czym spać. Możesz mi pożyczyć coś.
-Jasne, poczekaj chwile.
Chłopak skierował się do swojej szafy, po chwili wrócił z koszulką. Wręczył mi ją.
-Dziękuje.
-Nie ma sprawy, ale jeśli chciałabyś wiedzieć to wole Cię w takiej wersji.
-Głupek.
Weszłam z powrotem do łazienki, ubrałam szybko ubranie. Jego koszulka sięgała mi do ud. Materiał przeszedł jego zapachem. Wyszłam z pomieszczenia. Zayna nie było. Zauważyłam, że drzwi balkonowe są otwarte. Mulat stał przy barierce i palił papierosa. Podeszłam do niego i zabrałam mu papierosa, po czym sama zaczęłam palić.
-Palenie szkodzi.
-Mogę Ci powiedzieć to samo.
-Masz rację. Bardzo seksownie wyglądasz mojej koszulce. Zdecydowanie lepiej Ci w niej niż mi.- Powiedział, po czym pocałował mnie. Odwzajemniłam ten gest. Spędziliśmy na balkonie jakiś czas po czy udaliśmy się na spoczynek. Najpierw położył się chłopak później ja. Przytuliłam się do niego.
-Dobranoc Cas.
-Dobranoc Zayn.



Przeczytałaś/eś skomentuj.:)