-Nie musisz Nam dziękować, na
naszym miejscu każdy by tak zrobił.- powiedział chłopak w kręconych włosach.
-Mimo wszystko wam dziękuje.
Nawet mnie nie znacie.
-To nie jest ważne, czy cię znamy
pomaga się każdemu.
Uśmiechnęłam się do nich. Byłam
jeszcze słaba, wszystko mnie bolało. Starałam się podnieść, aby lepiej ich
widzieć. Sprawiło mi to dużo trudności.
-Nie przemęczaj się, niedawno co
się przebudziłaś.-powiedział mulat.
Spojrzałam na niego, to właśnie
dzięki niemu, wróciłam do świata żywych. Zatopiłam się w jego brązowych
oczach, były takie wciągające. Szybko się opamiętałam, spojrzałam dyskretnie,
czy ktoś to zauważył, zatrzymałam wzrok na chłopaku z grzywką na bok, miał
jasne oczy. Uśmiechnął się do mnie znacząco.
No nie miałam nadzieje że nikt
tego nie zauważy. Spuściłam niżej głowę, było mi głupio, że ktoś to widział.
Wzięłam głęboki wdech.
-Możecie mi powiedzieć od jak
dawna tutaj jestem? -zapytałam
-Dokładnie, teraz mija tydzień.-
powiedział dość niewyraźnie blondyn, gdyż w tej właśnie chwili jadł ciastko z
czekoladą.
-Tak długo. –Byłam w szoku przez tyle dni byłam nieprzytomna.
-Codziennie, któryś z nas tu był,
a ten tutaj.- wskazał na mulata- Siedzi cały czas.
Wspomniany chłopak spojrzał na Louisa
ostrym wzrokiem. Ten podniósł ręce do góry w geście, że nie chce walki.
-Spokojnie, ja tylko mówię
prawdę.- usprawiedliwiał się.
-Tak, to ciekawe od kiedy mówisz
prawdę.- powiedział zachrypniętym głosem.
- Zawsze….gdy sytuacja tego
wymaga.- dokończył uśmiechając się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech. Spojrzałam
dyskretnie na chłopaka siedzącego bliżej mnie. To prawda nieciekawie wyglądał, oczy zmęczone, sińce
pod oczami o zarost kilku dniowy. Było mi go szkoda przeze mnie tak wyglądał.
- Nie martw się tym co oni mówią,
czuje się świetnie.-odparł uśmiechając się do mnie.
,,Boże, co za cudowny uśmiech, normalnie
się w nim rozpływam.”
-Wszystko będzie dobrze.- odezwał
się blondyn, właśnie otwierał kolejne pudełko z ciastkami. Jedno mnie
zastanawia, skąd on ma te łakocie.
-Niall przestań się opychać przez
ciebie niedługo będziemy musieli kupić nowy samochód, bo w ten obecny się nie
zmieścisz.- powiedział Liam
-Wcale nie jestem gruby, mogę
zjeść tyle ile chce, mam dobrą przemianę materii.
- Tak, pewnie wmawiaj sobie,
wiele razy musiałem wychodzić z pokoju, bo nie mogłem oddychać.- powiedział
Harry.
- Nie jest tak, źle.
-Kiedy się rozchorujesz, wtedy znienawidzisz
słodycze.
-One nigdy nie zrobią mi krzywdy,
kiedy je jem zawsze mnie wspierają.-powiedział, delektując się ciastkiem
Wszyscy wraz ze mną spojrzeliśmy się
na niego. Liam pokręcił głową z
niezadowoleniem.
-Paul, będzie na nas zły, że cię
nie przypilnowaliśmy. Za każdym razem gdy przytyłeś, musieliśmy ćwiczyć z tobą,
bo Paul twierdził że to nasza wina.
-Ale nie uważacie że było
zabawnie.
-Tak bardzo, a w szcególności wtedy jak kończyliśmy
ćwiczenia, zawsze pod koniec zostawałeś przyłapany na podjadaniu swoich ulubionych ciastek,
mam dość takich ćwiczeń.-powiedział Harry.
Przysłuchiwałam się ich rozmowie od początku
tej wizyty miałam wrażenie że skądś ich znam. Moje przemyślenia przerwał Zayn.
- Nad czym się zastanawiasz?
- Tak sobie myślę, że skądś was
kojarzę ale nie mogę sobie przypomnieć.
Ci spojrzeli na siebie.
-Może, kiedyś się minęliśmy. -powiedział
Liam
-Być może, mam nadzieję że sobie przypomnę.
- A więc, Tomi.- przeczytał Louis
z karty pacjenta.- Jak się czujesz, powiedz doktorowi.
Zaśmiałam się, brzmiał dokładnie
jak lekarz i wyglądał. Miał na sobie biały fartuch i czarne okulary, które były jak denka od słoików, nie wiem skąd to wziął
-A więc, panie doktorze czuję się
świetnie, poza tym że fatalnie wyglądam.
-Nie jest tak źle.-powiedział
Harry
-Dzięki, nie ma za co od razu czuje
się lepiej.- odparłam
-Uważam, że wyglądasz
ślicznie.-powiedział Malik
-Dziękuje.
Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.
-Ooo Zayn, jakie komplementy
mówi, ale zaraz, chwileczkę kiedy dzisiaj przechodziłeś koło mojego pokoju, powiedziałeś że wyglądam
okropnie.- powiedział Harry udając, że płacze.
Lim zaczął go pocieszać.
-Harry, nie płacz on pewnie był
zazdrosny, że ty tak świetnie wyglądasz rano a on nie .
Chłopak spojrzał na Liama wzrokiem
opuszczonego szczeniaka i pociągnął nosem
-Tak myślisz, boże jak ja się cieszę,
że cię mam. Zawsze potrafisz mnie pocieszyć.
Obaj zaczęli się przytulać, Liam
delikatnie głaskał go po włosach. Mówił do niego, że zawsze będzie przy nim,
nikt nie zrobi mu krzywdy. Na tę wypowiedz, chłopak uśmiechał się i dziękował
mu.
Nie mogłam wytrzymać z tej sceny,
zaczęłam się głośno śmiać, wszyscy zgromadzeni spojrzeli się na mnie, a
następnie sami wybuchnęli głośnym śmiechem. Nie długo miałam możliwość śmiać się,
gdyż poczułam ból u dołu brzucha.
Złapałam się za niego.
- Boże, Tomi co ci jest, zaraz
zawołam lekarza.- Liam zaczął panikować.
Pomachałam szybko ręką na znak
sprzeciwu.
-Nic mi nie jest.
-Przecież widzimy, że coś cię
boli, to nie są przelewki, nie dawno miałaś wypadek.-powiedział Niall
No tak, całkowicie zapomniałam o
wypadku. Wszystko co wydarzyło się przed wypadkiem wróciło tylko że z dwojoną
siłą.
-Nie macie co się martwić , to
tylko przez to że gwałtownie zaczęłam się śmiać.
-Powiesz nam gdyby coś cię
bolało, prawda?- zapytał Zayn
- Tak powiem wam, a teraz chce
wam podziękować, że tak przy mnie czuwaliście, ale pewnie macie swoje życie,
więc możecie do niego wrócić.
Spojrzałam na całą piątkę,
mój wzrok utkwił na Harrym, ponieważ ten
zaczął płakać.
-Słyszeliście to chłopaki, już nas
nie potrzebuje, wyrzuca nas jak zużyte skarpetki. Nie masz serca. –powiedział łkając
i smarkając w chusteczkę, którą wręczył mu Louis.
Westchnęłam.
-Nie miałam tego na myśli, po
prostu mam poczucie winy, że tu siedzicie, a nawet mnie nie znacie.-
powiedziałam.
-Taa jasne, tylko winny się tłumaczy.
Zostaniemy tu nawet na noc.
- Ja mówię poważnie, wróćcie do
domu i odpocznijcie jesteście wykończeni siedzenie tutaj.- dalej drążyłam temat
ale oni ciągle zaprzeczali. Po chwili do sali weszła pielęgniarka w
towarzystwie lekarza. Spojrzał się na Louisa, gdyż ten cały czas miał na sobie
biały fartuch, który zabrał z dyżurki. Chłopak
szybko zdjął ubranie, a następnie pobiegł odłożyć ,,pożyczoną” rzecz. Chciała
mi się z tego śmiać. Lekarz wraz z pielęgniarką nawet tego nie skomentowali.
-Widzę, że już się pani obudziła.
Jak się pani czuje?- zapytał mężczyzna.
-Dobrze, wszystko w porządku, nic
mnie nie boli.
Zauważyłam mały ruch Liama, który
kierował się do lekarza, domyślałam się że chce powiedzieć o wcześniejszym incydencie.
Spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami, delikatnie podniosłam dłoń i
przyłożyłam ją do szyi, po chwili przekazałam mu, że jeśli powie coś lekarzowi
to go zabije. Chłopak od razu zrozumiał przekaz i cofnął się, chowając za Zaynem.
Cała czwórka i pielęgniarka zaśmiali się cicho, jedynie doktor nic nie
zauważył.
-Dobrze teraz panią zbadam.
Proszę, abyście panowie opuścili pokój pacjentki na czas badań.
Podczas badania siedziałam cicho,
kiedy skończył oświadczył że wszystko jest w porządku.
-Ma pani bardzo miłych
przyjaciół, codziennie tu byli, a ten brunet codziennie przy pani siedział.
Było mi głupio, źle się z tym czułam, znowu
komuś niszczę życie.
- Proszę się nie martwic, widać
to po pani.
-Tomi, proszę mi mówić po imieniu.
Nie wypada żeby pani mi mówiła per pani.- powiedziałam uśmiechając się do niej.
- No dobrze, ja tu nie jestem już
potrzebny.- powiedział lekarz
-Panie doktorze, mam jeszcze
jedno ważne pytanie, proszę mi powiedzieć kiedy będę mogła wyjść do domu.
-Jest Pani po ciężkiej operacji, myślę że poleży Pani tu jakiś czas.
Nie ucieszyła mnie ta wiadomość. Kiedy mieszkałam jeszcze w domu dziecka,
często bywałam w tym miejscu.
-Dziękuje doktorze.
Ten tylko się uśmiechnął i
wyszedł z sali, kiedy pielęgniarka skończyła poprawiać kroplówkę ,również
wyszła. Przy wejściu usłyszałam jakieś hałasy.
-O boże to One Direction,
koleżanki mi nie uwierzą. – Usłyszałam pisk jakiejś dziewczyny. Lekarze starali
się ją uciszyć, tłumacząc jej, że właśnie znajduje się w szpitalu. Byłam w
szoku kiedy do dziewczyny podeszli chłopcy, a następnie zaczęli się podpisywać
na jej koszulce. Klepnęłam się dłonią w czoło, no tak to dlatego wydawali się tacy
znajomi. Oni byli tym sławnym zespołem, o którym Billy tyle gadał. Nagle
posmutniałam, gdybym nie poznała go wszystko by się inaczej potoczyło. Moje
rozmyślenia przerwało pukanie , spojrzałam na drzwi w nich stała cała piątka. Uśmiechnęłam się do
nich.
-Możemy?
-Jasne, przecież nie na co dzień można
spotkać takie gwiazdy.- dokończyłam wypowiedź.
Chłopcy zaczęli się drapać po
głowie, byli zakłopotani.
-Tak jakoś wyszło.
-Ta jasne, mogliście mi
powiedzieć a nie ja sobie zaprzątam
głowę starając się przypomnieć skąd ja was znam.
- Naprawdę jest nam głupio,
przepraszamy.-powiedział Harry
-No dobra nic się nie stało.
-Dobra, chłopaki musimy się zbierać,
mamy o piątej wywiad.
-To lećcie bo się spóźnicie.
-Wpadniemy do ciebie jutro.-
powiedział Niall.
-Spoko, a teraz już idźcie.
Chłopcy pożegnali się ze mną,
zostałam sama dzięki czemu mogłam sobie wszystko przemyśleć na spokojnie. Całe
moje życie jest jak kłębek włóczki długie i zaplątane.
Gdyby moi rodzicie nie zostali
zamordowani, żyłabym jak każda zwykła nastolatka. Była bym Kimberly Jones, a
nie Tomi Kawlis. Policja, która przybyła na miejsce zbrodni zabrała mnie do
szpitala, gdzie zajęli się mną najlepsi specjaliści. Kiedy tam przebywałam, komisarz, który
zajmował się tą sprawą, postanowił zmienić moją tożsamość, w celu
bezpieczeństwa. Nikt już nie nazwał mnie Kimi tak jak robiła to moja mama. Po
moim policzku spłynęła samotna łza. Zrobiło mi się naprawdę przykro byłam sama
w tym pustym, białym pomieszczeniu. Zamknęłam oczy aby więcej łez nie mogło wypłynąć.
- Widzę ,że się dobrze trzymasz
Tomi. -powiedziała postać chytrym głosem
Otworzyłam, szeroko oczy.
-Co ty tu robisz, Billy? ….